W ubiegłym tygodniu w Myślenicach doszło do zatrzymania 19-latka, który miał handlować zabronionymi substancjami. Co jednak wyróżnia tę historię spośród innych przypadków zatrzymań dilerów? Otóż nastolatek został złapany, ponieważ handlował tuż pod okiem miejskiej kamery. Brzmi jak scenariusz z kiepskiej komedii, prawda?
Według doniesień, operatorka monitoringu miejskiego miała zauważyć podejrzane zachowanie dwójki młodych mężczyzn przebywających koło Miejskiego Ośrodka Kultury i Sportu. Ich zachowanie miało wzbudzić podejrzenie o tym, że mogą oni zajmować się handlem zabronionymi substancjami i powiadomiła o tym policję.
Wkrótce we wskazanym przez operatorkę monitoringu miejscu zjawił się patrol policji zajmujący się zwalczaniem przestępczości narkotykowej. Młodzi mężczyźni zostali wylegitymowani oraz przeszukani. W plecaku 19-latka funkcjonariusze ujawnili 114 gramów marihuany oraz 80 gramów haszyszu.
Młody mężczyzna został zatrzymany i zastosowano wobec niego środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego, zakazu opuszczania kraju oraz poręczenia majątkowego. Teraz jego los zostanie rozstrzygnięty przez sąd.
Cała sytuacja brzmi trochę jak scenariusz kiepskiej komedii, jednak zatrzymanie 19-latka nie jest jednak powodem do śmiechu. Konsekwencje jakie czekają młodego, przedsiębiorczego mężczyznę mogą wpłynąć na jego przyszłość w sposób trudny do przewidzenia.
Z jednej strony mamy ustawy, które przewidują poważne kary za posiadanie i handel nawet niedużymi ilościami środków odurzających, z drugiej zaś – coraz więcej głosów w społeczeństwie wskazuje na konieczność liberalizacji przepisów dotyczących używania i posiadania marihuany.
Czy naprawdę chcemy, aby zasoby policyjne były używane do ścigania młodych ludzi za posiadanie narkotyków w minimalnych ilościach, zamiast zajmować się poważniejszymi przestępstwami, których w naszym kraju nie brakuje? Czy nie rozsądniej byłoby wzbogacić budżet państwa opodatkowując handel marihuaną? Te pytania powinni zdać sobie rządzący, bo dla nas odpowiedzi na nie są jasne.