Wydział drogowy policji z Lubartowa został wyposażony w nowe urządzenie umożliwiające badanie kierowców na zawartość narkotyków w organizmie. Według producenta urządzenie wykrywa – i tutaj najważniejsze – najmniejsze ilości THC w ślinie.
Jak wszyscy wiemy stan po spożyciu THC trwa zdecydowanie krócej, niż samo wydalanie go z organizmu. W praktyce oznacza, że „narkomat” lubartowskiej policji może wskazać wynik pozytywny, nawet kilka dni po zażyciu. Najbardziej dotkliwie ucierpią osoby korzystające z medycznej marihuany.
Narkomat Dräger DrugTest® 5000 kosztował Urząd Miejski w Lubartowie 13 tys. zł. Urządzenie ma na celu wykrywać kierowców prowadzących pod wpływem narkotyków – czy aby na pewno?
Jakiś czas temu wspominaliśmy o tym, że nawet badanie krwi nie jest w stanie jasno określić, czy kierowca prowadził zaraz po zapaleniu. Producent deklaruje, że urządzenie posiada „skrajnie niską wartość graniczną detekcji THC”. W praktyce może to oznaczać, że maszyna nie będzie w stanie rozróżnić stanu „po spożyciu”, od stanu „pod wpływem”, a nawet czy osoba zażywała jedynie olejek CBD, który jak wiadomo zawiera śladowe ilości THC.
O komentarz w tej sprawie został poproszony rzecznik prasowy Łukasz Chomicki z Urzędu Miejskiego w Lubartowie, jednak odmówił odniesienia się do wyżej przedstawionych obaw. Dziennikarzy odesłał do rzecznika policji, pomimo że to miasto było sponsorem urządzenia.
Rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Lubartowie Jagoda Stanicka przebywa aktualnie na urlopie. Po prośbie na ustosunkowanie się do obaw użytkowników medycznej marihuany oznajmiła, że w tym momencie nie jest w stanie udzielić wyczerpującej odpowiedzi, ale obiecała ustosunkować się do całej sprawy drogą mailową