Stosujesz medyczną marihuanę w celu zniwelowania bólu? Jak mocnego materiału używasz? Pytamy, bo według jednego z ostatnich badań w tym zakresie wynika, że klucz tkwi w odpowiedniej dawce – najskuteczniejsze są te niskie i średnie.

Tak wynika z badania zatytułowanego „Zbadanie potencjału marihuany w programach medycznych i rekreacyjnych na terenie USA”, które wykazało, że stosowanie coraz to mocniejszych odmian marihuany może mieć wprost odwrotny wpływ na zdrowie pacjentów leczących swój ból w taki właśnie sposób. Autorzy badania podkreślają bardzo mocno, że dolegliwości neurologiczne najlepiej „leczyć” marihuaną o niskiej lub średniej (od 5 do 10 proc.) zawartości tetrahydrokannabinolu (THC). Skąd wpadli w ogóle na pomysł takich badań?

Baner Reklamowy

Powodem było to, że pacjenci korzystający z medycznej marihuany coraz częściej zaczęli stosować materiał obecny na rynku komercyjnym, a ten niekoniecznie jest przeznaczony do leczenia ich dolegliwości ponieważ popularne na nim są szczepy bogate w THC. Badanie wykazało, że jeżeli chodzi o leczenie bólu to nie działa tu zasada „im więcej, tym lepiej”.

Naukowcy przeprowadzili badanie, porównując łącznie 8505 produktów opartych na medycznej marihuanie, jakie były obecne w 653 aptekach na zachodnim i wschodnim wybrzeżu USA. Okazało się, że średnie stężenie THC, jakie jest zalecane w programach leczniczych ( 19,2% +/- 6,2) było podobne do tego w programach rekreacyjnych (21,5% +/- 6,0).

Pierwszym wnioskiem z owych badań był ten mówiący o tym, że w USA mamy do czynienia z tendencją stosowania coraz to mocniejszego materiału, zarówno przez użytkowników komercyjnych, jak i pacjentów stosujących marihuanę w celu leczenia swoich dolegliwości neurologicznych. No cóż, nie trzeba być Doktorem House’m, aby dojść do takich konkluzji – przecież każdy chyba zauważył, iż obecny materiał jest o wiele mocniejszy, niż sianko, którym raczyli się hipisi pół wieku temu w USA.

W badaniu stwierdzono również, że średnie stężenia THC znalezione w próbkach ze wszystkich stanów kraju były 2-3 razy większe niż te, jakie są zalecane w przypadku terapii neurologicznych (tj.> 5–10%)” oraz że „podane stężenia wydają się nieodpowiednie do celów leczniczych, szczególnie dla pacjentów z przewlekłym bólem neuropatycznym”. Co ciekawe, nie zbadano, czy owe „zbyt duże dawki THC” mogą być pomocne w leczeniu innych form bólu, niż neurologiczny.

To właśnie przewlekły ból jest najczęstszym powodem stosowania medycznej marihuany. Jedno z najczęściej cytowanych w świecie medycznym badań, (z 2008 roku) wykazało, że palenie zioła może przynieść znaczną ulgę w bólu neuropatycznym. Pacjenci przyjmowali wówczas dawki z 3,5 lub 7 proc. THC.

Inne badanie (z 2019 roku) wykazało z kolei, że „kwiatostany z umiarkowanym lub wysokim poziomem tetrahydrokannabinolu są skutecznym środkiem przeciwbólowym średniego poziomu”.

Z kolei jeszcze inne badanie, z 2007 roku, wykazało, że palenie marihuany „miało odłożony w czasie na dwie fazy efekt przeciwbólowy”. Uczestnicy owego badania palili zioło o mocy od 2 do 8 proc. THC. Co ciekawe, górną dawkę określono, jako „wysoką”. Nie bądźmy śmieszni – mamy 2020 rok i na nikim takie „wysokie” dawki nie robią wrażenia, kiedy normą są szczepy o zawartości od 14 do 20 proc. THC.

W związku z przywołanym przez nas na samym początku badaniem ukazał się raport, w którym badacze ujawniają swoje główne obawy związane z leczeniem bólu medyczną marihuaną. Zwracają uwagę, iż stosowanie produktów z dużym stężeniem THC może skutkować większą „intoksykacją marihuaną” (większą fazą – przyp. red.), co z kolei może doprowadzić do uzależnienia się i w konsekwencji nadużywania zielonej roślinki. To zagrożenie dla ludzi, którzy chcieli ziołem „tylko” leczyć swoje bóle neurologiczne.

Owe niepożądane efekty uboczne mogą sprawić wrażenie, że leczenie oparte na marihuanie zawodzi nawet u takich pacjentów, którym nie pomogły klasyczne terapie przeciwbólowe, a dodatkowo mogą oni wpaść w uzależnienie – czytamy w konspekcie do badania.

Podsumowując swoje odkrycia, badacze uznali, że mamy do czynienia z tendencją w postaci przepisywania pacjentom coraz to mocniejszych odmian medycznej marihuany – odmian, które praktycznie nie różnią się stężeniami THC od klasycznego, rekreacyjnego zioła.

Przedstawione powyżej badania być może nie są rewolucyjne, ale na pewno warto opierać terapie medyczną marihuaną na pracach naukowych, co do tego nie ma wątpliwości. Czasami jednak świat medycyny akademickiej powinien uważniej słuchać bezpośrednich, praktycznych „relacji” samych użytkowników zioła, którzy przecież chyba sami wiedzą najlepiej, jak mocne odmiany i na jakie rodzaje bólu im służą.

Jeśli jeszcze nie jesteś pacjentem i chciałbyś rozpocząć terapię medycznymi konopiami, koniecznie wypełnij formularz na stronie kliniki KonopnyMed!