Podczas rutynowego patrolu celnikom z Arizony ukazał się niecodzienny widok, mianowicie, aparatura rodem z filmów kostiumowych, przypominająca katapultę. Jak się okazało później, nie służyła ona wcale do szturmowania miasta, ale szmuglowania.
Meksykańskim przemytnikom narkotyków nie sposób odmówić fantazji i kreatywności. By przeszmuglować do Stanów Zjednoczonych dragi, imali się różnych sposobów, wśród nich były min. np. takie jak: chowanie ich w owocach i warzywach, strzelanie nimi z pneumatycznej armatki, transportowanie ich flotą dronów. Ale tym razem przeszli samych siebie. Wygląda na to, że skonstruowali chałupniczą katapultę do przerzucania zielska przez granicę. I skoro potrzeba matką wynalazku, to znaczy, że ze szmuglowaniem marihuany przez granicę jest coraz gorzej.
To był zwyczajny patrol, jednak w pewnym momencie celnikom przeczesującym teren rzuciło się w oczy przedziwne ustrojstwo, a obok niego 21 kg trawki. Zanim jednak dostrzegli to specyficzne dzieło techniki, zwrócili uwagę na grupę mężczyzn uciekającą na ich widok. Dopiero, gdy podążyli ich śladem i dotarli do miejsca, z którego ci uciekali – skumali o co w całym zamieszaniu chodzi i że uciekający jeszcze chwilę wcześniej gromadzili się wokół drewnianego urządzenia zainstalowanego na południowej ścianie granicznego ogrodzenia.
Po dokładnych oględzinach okolicy, celnicy znaleźli dwa worki z marihuaną o łącznym ciężarze 21 kg. Towar na amerykańskiej ziemi znalazł się zapewne właśnie dzięki meksykańskiemu wynalazkowi, inspirowanego średniowieczną batalistyką, który w szybkim tempie został rozebrany, zdjęty z muru i przekazany meksykańskim władzom do dalszego śledztwa.
Jak widać – nowa polityka Trumpa oznacza ciężkie czasy dla przemytników maryśki, ale jeśli chodzi o to, to zawsze znajdzie się sposób.