Wszyscy fani zielonej roślinki wykorzystywanej na cele gospodarczo-przemysłowe mogą już wstępnie zacierać rączki – ministerstwo rolnictwa podjęło inicjatywę mówiącą o szerszym wykorzystaniu konopi poprzez złagodzenie obecnie obowiązujących sankcji dotyczących upraw i skupu tych niezwykle pożytecznych roślinek. Resort rolnictwa zamierza także ulżyć plantatorom i ściągnąć nieco ograniczeń administracyjnych, a to wszystko w jednym celu – rozwinięcia rynku konopi włóknistych w naszym kraju.

Na biurka urzędników Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi od długiego czasu trafiały przeróżne prośby mówiące o złagodzeniu rygorów dotyczących uprawy konopi. Takie pojawiły się również na lutowej podkomisji ds. biogospodarki i innowacyjności w rolnictwie. Szczególnie aktywny na tym polu był poseł PSL-Kukiz’15, Jarosław Sachajko. Parlamentarzysta na posiedzeniu komisji złożył w imieniu plantatorów konopi interpelację traktującą o potrzebie zmiany podejścia władz do kwestii uprawy konopi włóknistych.

Baner Reklamowy

Urzędnicy ministerstwa zdążyli już zapoznać się w wnioskami ujętymi w piśmie posła Sachajko i wstępnie wyrazili wolę wprowadzenia wielu z nich w życie. Ministerstwo Rolnictwa zdaje sobie także sprawę z ogromnego potencjału, jaki tkwi w wytrzymałej i niezwykle pożytecznej roślince.

Szansami rozwoju sektora konopi siewnej są rosnący popyt w kraju i zagranicą, gdyż konsumenci dostrzegają walory użytkowe, zdrowotne i ekologiczne włókien naturalnych oraz oleju konopnego. Dużym atutem rozwoju uprawy konopi jest jej pozytywy wpływ na bioróżnorodność i zrównoważony charakter produkcji rolnej

– tak m.in. odniosło się ministerstwo na pismo złożone przez posła PSL-Kukiz’15.

Resort zdaje sobie również sprawę z tego, iż niemal cały świat dostrzegł już (lub odkrył na nowo) potencjał, jaki tkwi w konopiach i… zaczyna na tym zarabiać. Nasze władze także chciałyby zagospodarować ten obszar i skorzystać z właściwości, jakimi cechują się konopie. Natomiast rolnicy, poprzez pismo złożone przez posła, wskazują potrzebę szeregu zmian, które odblokują konopie dla przemysłu.

Skarżą się głównie na fakt, iż po wykryciu na plantacji konopi włóknistej nawet śladowych ilości THC obecnego w ich składzie, może być ona zniszczona. Tak stanowią przepisy ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Wystarczy więcej, niż dopuszczane prawem 0,2 proc., a cały plon może zostać utracony. Rolnicy zwracają uwagę, że ustawa jest anachroniczna i wymaga ujęcia w niej nowej rzeczywistości ponieważ w obecnej, plantatorzy są dla organów ścigania przestępcami. Policja nie waha się robić użytku ze swoich uprawnień, a oni sami często kończą na sali sądowej.

W świetle tak opresyjnej i niejasnej sytuacji cieszy fakt, że od 2012 roku niemal sześciokrotnie wzrósł obszar upraw konopi w naszym kraju (z 0,6 tys. ha do 3 tys.). To efekt tego, że świat ponownie otwiera się na te niezwykle cenne roślinki – od wieków konopie były doskonałym surowcem leczniczym, przemysłowym (tekstylia, włókniny, papier itd.) oraz spożywczym (susz, nasiona, kwiaty) i kosmetycznym (olejki, kremy, dekokty itd.). Ministerstwo zdaje sobie sprawę z bolączek plantatorów i potencjału jaki tkwi w konopiach dlatego podjęło dalsze wysiłki na rzecz poluzowania obostrzeń w tym zakresie.

Polskie rolnictwo i gospodarka mają szansę wykorzystać koniunkturę. Szansą dla tej sytuacji jest uruchomienie krajowych programów wsparcia sektora konopi przemysłowych we współpracy z Ministerstwem Rozwoju oraz Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

 – czytamy w odpowiedzi ministerstwa na poselską interpelację Jarosława Sachajko.

Aby potencjał przemysłowy tkwiący w konopiach został w pełni uwolniony konieczne są zmiany w prawie karnym, a dokładniej w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, ponieważ to ona reguluje kwestie odpowiedzialności związane z posiadaniem, przetwarzaniem i udostępnianiem konopi. Wiceminister Rolnictwa, Jan Białkowski, zapewnia, że resort zrobi wszystko, aby pomóc.

– Mając na uwadze dalszy rozwój uprawy konopi włóknistych w Polsce, pismem z dnia 4 marca
2020 r. przekazałem do Ministerstwa Zdrowia, jako resortu wiodącego, propozycję zmian przepisów
ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii (Dz. U. z 2019 r. poz. 852, z późn. zm.)
w zakresie uprawy konopi włóknistych. Zaproponowane zmiany między innymi dotyczą zmniejszenia
obciążeń i ograniczeń administracyjnych związanych z monitorowaniem upraw oraz skupu konopi,
kierunków ich zagospodarowania, penalizacji producentów uprawiających odmiany konopi
dopuszczonych do uprawy w kraju, a także definicji konopi włóknistych.

Jan Białkowski zauważa także, że w naszym kraju panują doskonałe warunki glebowe do uprawy konopi na szeroką skalę, tym bardziej, że roślina jest wykorzystywana w Polsce od setek lat i to z  wielkim pożytkiem. Władze ministerstwa nie ukrywają, że zamierzają zarobić na produktach wykonywanych z konopi lub na niej opartych.

Szansami rozwoju sektora konopi siewnej są rosnący popyt w kraju i zagranicą, gdyż konsumenci dostrzegają walory użytkowe, zdrowotne i ekologiczne włókien naturalnych oraz oleju konopnego. Dużym atutem rozwoju uprawy konopi jest jej pozytywy wpływ na bioróżnorodność i zrównoważony charakter produkcji rolnej

– podkreśla minister Białkowski w odpowiedzi na pismo posła PSL-Kukiz’15.

Wiceminister ma całkowitą rację mówiąc o dużym potencjale konopi w naszym kraju. Dwie krajowe odmiany konopi (Fenola i Białobrzeskie) są na prestiżowej liście odmian dopuszczonych przez władze Unii Europejskiej, co świadczy samo za siebie o ich klasie i jakości. Wykorzystuje się je na potrzeby produkcyjne i wytwarza z nich ekstrakty oraz olejki CBD.

Władze resortu w odpowiedzi na pismo posła Sachajko poruszyły także temat wpisania konopi posiadających mniej, niż 1 proc. THC, do Wspólnotowego Katalogu Odmian Roślin Rolniczych. Okazuje się, jak twierdzi ministerstwo, że prawo obowiązujące w UE, w zakresie nasiennictwa nie uzależnia wpisu odmian konopi siewnych do krajowych rejestrów od tego, ile roślina ma THC. Ministerstwo wspomina, że kryterium zawartości THC obowiązuje tylko, jeżeli staramy się o dopłaty bezpośrednie. Te przysługują jeżeli uprawiane są rośliny, które w suchej masie mają nie więcej, niż 0.2 proc. THC.

Można nieśmiało zakładać, że wysiłki władz na rzecz „otworzenia się” na przemysłową uprawę konopi i wykorzystanie tkwiącego w nich potencjału nabiorą rozpędu, ponieważ w kraju już pojawia się coraz więcej nowych inwestorów zainteresowanych tą branżą – to swoista konkurencja. Pierwsza polska prywatna licencjonowana spółka uprawiająca i przetwarzająca konopie przemysłowe, HemPoland, została ok. dwa lata temu przejęta przez kanadyjskiego hegemona w tej branży, The Green Organic Dutchman Holdings Ltd. Niedawno, bo niespełna rok temu, inna firma z Kanady, StillCanna, przejęła krajową spółkę z pod Kielc, Olimax New Technologies. Rząd prędzej czy później musi się otworzyć w większym zakresie na konopie i oby to było „prędzej”, niż „później”.