Przedstawiamy subiektywną listę pięciu najfajniejszych utworów o jaraniu legendarnego rapera. Niewielu jest na polskiej scenie artystów, którzy pałaliby tak olbrzymią miłością do roślinnego suszu. Chyba też nikt nie może się pochwalić tak obszerną listą „narko-hymnów”, jak ta Włodiego.
Przy okazji zbliżającej się wielkimi krokami, najnowszej płyty Włodiego, w internetach pojawiło się zatrzęsienie komentarzy hejtujących legendarnego rapera za monotematyczność: “Znowu o jaraniu? To już się staje nudne”, “Było!”, “Sam palę, ale nie chcę ciągle o tym słuchać”. I choć nie sposób się kłócić co do tego, że były członek Molesty rzeczywiście w pewnym sensie zafiksował się na punkcie blantów, to też trudno odmówić mu w tym uroku i klasy. No i widać, jak na dłoni, że Włodek po prostu kocha zioło (niektórzy już tak mają, nic nie zrobisz). A skoro kocha, to o tym mówi… Tworząc tym samym jedne z najbardziej zapadających w pamięć hemp-anthemów, jakie kiedykolwiek pojawiły się w polskim rapie.
W najnowszym, MC ze Służewca, nawija: “piszę sobie narko-hyny, zanim zrobi to ktoś inny/ my dymimy jak kominy/” jakby miał świadomość tego, że jest niekwestionowanym królem polskiego rapu, jeśli chodzi tematykę konopną. I nie zamierza nikomu oddawać schedy. Przygotowaliśmy 5 dowodów na to, że Włodek nie jest, bynajmniej, żadnym uzurpatorem.
5. “Spalam to”
Jeden z pierwszych kawałków uznanych za klasyk “pod jointa” w przeżywającym wówczas swoją złotą erę polskim rapie. Klasyczny, tłusty bit i żadnych sentymentów. Jointy wprawdzie odgrywają tutaj główną rolę, ale nie towarzyszy temu szczególny pietyzm. Ot, służą głównie jako coś co się pochłania w dzikim szale.
4. “Zapałki”
W tym utworze, bodaj pierwszym, zarapowanym przez Włodiego na wolniejszym, nowocześniejszym bicie spotykają się dwie narracje – prócz oczywistej opowieści o jointach, bletkach i dwóch worków stuffu, potrzebnych do nagrania jednego numeru, otrzymujemy całkiem sensowny komentarz rapera odnośnie jego kariery, relacji ze sceną, czy życiowych wyzwań.
3. “Proces spalania”
Kawałek promujący (podobnie, jak “Zapałki”) album o znamiennej nazwie… “Wszystko z dymem”, pełen jest pietyzmu i należytego szacunku, z którym Włodi podchodzi do “twórczego procesu spalania”. Ta metafora nie jest zresztą przypadkowa i bardzo dobrze pasuje także do codzienności… palacza.
2. “Wolę się nastukać” (z repertuaru zespołu “Molesta”)
Umówmy się, Włodi tutaj dał całkiem fajną zwrotkę, ale i tak… nikt jej nie pamięta. Całe show w “Wolę się nastukać” skradł gospodarzom z Molesty, zaproszony do gościnnego udziału Tede. Tym niemniej, nikt Włodiemu nie odbierze udziału w tym epokowym dziele legendarnym przesztosie, od którego wszystko się zaczęło.
1. “Kominy”
Jaranie ze mną jak wyzwanie traktuj
To nie powód do dumy, lecz to nie zmienia faktu
Nie mam sobie równych w tym rapowym półświatku
Nikt mnie nie przejara, nie przebije moich zasług
Czy trzeba dodawać coś więcej? No… właściwie to można. Włodi pięknie kończy swój pean na cześć trawki, tak realistycznie…
(…) dla jasności, nikt z nas nie jest tak naiwny
Joint łagodzi problemy, lecz ich nie rozwiąże nigdy
I jest to mądrość, do której każdy rozsądny palacz (nawet niekwestionowany mistrz w tym fachu) powinien prędzej, czy później dojść, czego i Wam życzymy.