Amerykańska FDA postanowiła zbadać, czy plastry nikotynowe mogą stanowić pomoc dla wszystkich tych, którzy zmagają się z odstawieniem marihuany. Jak wyszło?
Niepokój, uporczywa bezsenności, a do tego parszywy nastrój – to tylko niektóre objawy odstawienia marihuany. Tej samej, po którą właśnie sięgają wszyscy zmagający się z powyższymi stanami w wyniku różnych chorób. Tutaj koło się zamyka. Sięgasz po zioło, aby żyć zdrowiej, a potem nie możesz bez tego zioła żyć i dopada cię głód narkotykowy.
Świat nauki głowi się już od lat nad zagadnieniem syndromu odstawienia i związanego z tym „ciśnienia” na różne substancje. Z perspektywy nauki uzależniające jest wszystko to, co dostarczamy organizmowi regularnie i od długiego czasu, a marihuana nie jest tutaj wyjątkiem. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) do tej pory nie opracowała kompleksowego programu „wychodzenia” z uzależnienia od marihuany. Objawy odstawienia zielonej roślinki nie są tak dotkliwe jak te towarzyszące innym substancjom, np. opiatom czy alkoholowi. Do tego na szczęście marihuana nie uzależnia fizycznie, stąd osoby będące na przysłowiowym „ciśnieniu” na maszka ewentualnie zmagają się „tylko” z objawami psychicznymi. A te same w sobie są bardzo typowe: dreszcze, problemy z zaśnięciem, bóle głowy i całkowity brak apetytu. Do tego parszywy nastrój i często skłonność do nadmiernych reakcji na stres.
– Nikogo nie powinno dziwić, że substancja jaką zażywa codziennie, po jej odstawieniu daje objawy uzależnienia – ujmuję sprawę krótko dr. Margaret Haney, profesor neurobiologii na wydziale medycznym Universytetu Kolumbia i specjalistka badająca zagadnienie uzależnienia. Zwraca uwagę, że uzależnienie od ziółka nieco różni się od innych uzależnień. Bardzo wielu byłych palaczy powraca do nałogu, ale jednocześnie więcej palaczy prosi o pomoc w wyjściu z nałogu. Alkoholicy i inne grupy nie są tak szczere i kryją się raczej ze swoim uzależnieniem. Badaczka porównuje objawy odstawienia marihuany do tych towarzyszących rezygnacji z tytoniu. I co najważniejsze – twierdzi, że jedno może „leczyć” drugie. W jaki sposób?
Postanowiła zbadać to agencja NIDA, bliźniaczka amerykańskiego Krajowego Instytutu Zdrowia. Na przestrzeni ostatnich 15 lat podjęła 21 badań, z których do tej pory zakończono 17. Jedno z badań polegało na dostarczaniu uzależnionym od marihuany… nikotyny. Jak? W postaci plastrów.
Uczestnicy nie zażywali marihuany przez 15 dni (wcześniej deklarowali się jako zagorzali palacze codzienni – 5 dni w tygodniu) i podawano im losowo 7mg nikotyny w plastrze, który czasami był samym plastrem i robił za placebo. Wstępne wyniki mogą dawać nadzieję na to, że nikotyna jest pomocna w łagodzeniu objawów odstawienia zioła.
Profesor Haney zwraca uwagę, że nikotyna jest w pewien sposób powiązana z ziołem. Byli palacze marihuany, którzy raczą się także tytoniem mają niestety aż 23 razy większe „szanse” na powrót do zielonego dymka. Co istotnie, nikt nie wie dlaczego tak się dzieje.
Tego, że nikotyna może pomóc w odstawieniu zielonej roślinki jest pewien dr David Gilbert, psycholog i profesor-koordynator badań na Uniwersytecie Carbondale w Południowym Illinois. To właśnie on jest architektem badania wpływu plastrów z nikotyną na uzależnionych od marihuany,
Tłumaczy, że nikotyna oraz THC mają wiele podobieństw. Jak większość substancji uzależniających zmuszają mózg do produkcji dopaminy, neurotransmitera odpowiadającego za uczucie przyjemności. Podobieństwa na tym się nie kończą. Nikotyna i THC mają także wspólne objawy odstawienia: dreszcze, niepokój, nerwowość, bezsenność itd. Dr. Gilbert założył, że objawy odstawienia zioła można złagodzić dostarczaniem nikotyny. Niestety nie wyszło do końca tak, jak uczony planował.
Okazało się, że u od 20 do 25 proc. badanych, „terapia” plastrem z nikotyną wywoływała wymioty, co sam dr Gilbert określił jako „problematyczne w kontekście przyszłych badań” oraz „znoszące ewentualne plusy terapii nikotyną”. Jednakże chciałby nadal zgłębiać to zagadnienie. Twierdzi, że przecież niejeden lek także powoduje mdłości, a ludzie się na nie godzą.
Niektórzy jego koledzy po fachu nie widzą jednak sensu w wykładaniu funduszy na takie badania. Dr. Schlienz zwraca uwagę, że przecież podczas procesu odstawiania mózg „oczyszcza” się z substancji, jaką przyjmował przez długi czas (uzależnienie) i po jakimś czasie wraca do stanu z przed wejścia w nałóg. Uczony twierdzi także, że świat medycyny nie do końca rozumie samego mechanizm uzależnienia. Dr. Schlienz uważa, iż dużo tutaj do powiedzenia mają uwarunkowania pozapsychologiczne.
Organizm daje objawy odstawienia marihuany przez 2 do 3 tygodni od momentu ostatniego z nią kontaktu. Przykre dolegliwości potęgują się na początku procesu, zazwyczaj w dniach od 2 do 5. Do tego przez niemal cały okres „odstawiania” możemy mieć naprawdę wredny nastrój. Trzeba to po prostu przetrwać.
Odbiór marihuany w społeczeństwie ewoluował wprost przeciwnie do odbioru tytoniu. Kiedyś gwiazdy sportu reklamowały papierosy, a lekarze zalecali je na świetne zdrowie. Obecnie tytoń jest uznawany za substancję trującą i uzależniającą, podczas gdy z marihuany powoli ściąga się nimb strachu.
Władze USA poprzez własne agencje nie szczędzą środków na badanie wpływu marihuany na zdrowie. W 2019 roku krajowe ministerstwo zdrowia przeznaczyło na ten cel około 250 mln USD, z czego 200 tys. USD na … zbadanie pomocnej roli CBD w rzucaniu palenia.