Podczas gdy wiele marek stara się zarabiać na każdym etapie ekosystemu konopnego, Doja.Pak – stworzona przez Ryana Bartholomewa, znana również jako Doja Exclusive – postanowiła trzymać się pasa, który zdominowała na rynku konopnym przez tak długi czas, a jest nim dostarczanie najlepszych produktów, jakie Kalifornia ma do zaoferowania. Doja.Pak ma zawsze najlepszą dostępną wersję zioła, bez względu na twoje upodobania.

Kiedy mówimy o rozwijającym się legalnym rynku – od napływu dużych, nowych pieniędzy po zmieniające się oblicze „kierownika ds. konopi” – łatwo się zastanowić, co się stało z tymi wszystkimi, którzy utorowali sobie drogę do miejsca, w którym teraz jesteśmy. Z pewnością większości garniturowców zalewających obecnie przestrzeń nie było tu jeszcze kilka lat temu, a coraz trudniej jest zobaczyć twarze w świecie, w którym jest niewiele wydarzeń na żywo; spotkania, w których bierzemy udział, często odbywają się w środowiskach korporacyjnych z nowymi i zaskakującymi ograniczeniami, wraz z wysokimi podatkami, które są nakładane w pozornie przypadkowych momentach.

Baner Reklamowy

Ostatnie kilka lat było burzliwe dla wielu z nas, ale dla niektórych jazda na kalifornijskich falach od Propozycji 215 do Propozycji 64 wydawała się naturalną ewolucją. Wiele marek, które pojawiły się w tym czasie, takich jak Cookies czy Connected, stały się czołowymi brandami dla konsumentów daleko poza ich rodzimymi terytoriami. Jedną z moich ulubionych firm, która podąża nieco inną drogą niż większość innych, jest legendarna kalifornijska marka Doja.Pak.

Wszyscy pracowaliśmy z rośliną przez całe nasze życie – odkąd skończyłem 16 lat, prawdopodobnie w okolicach ’98 lub ’99 roku. Ale kiedy zaczęły się otwierać sklepy, wtedy zdałem sobie sprawę, że mogę coś z tym zrobić. Nie jestem już tylko sprzedawcą zioła’ i spróbowałem zrobić to naprawdę. Kiedy stałem się bardziej aktywny na scenie [Prop.] 215, zacząłem kopiować więcej smaków i pracować z różnymi kolektywami. Pod żadnym nazwiskiem, żadną marką. Ludzie znali mnie po prostu jako Ryana. Wiedzieli tylko, że mam dobre zioło”. – wspomina Ryan. „

Poświęcenie Bartholomewa w sprzedaży kwiatów z najwyższej półki stało się jeszcze bardziej wyrafinowane po tym, jak nawiązał kontakt z bardziej wpływowymi ludźmi podczas High Times Cannabis Cup.

Kiedy w 2010 roku odbyły się pierwsze zawody High Times Medical Cannabis Cup w Terra [centrum wydarzeń] w San Francisco, poszedłem na nie, bo czułem, że to jest coś wielkiego” – powiedział Bartholomew.

Poznaliśmy tam szalonych ludzi – to było pierwsze tego typu wydarzenie networkingowe. Poznałem na nim kilku kolesi, którzy bardzo przysłużyli się temu, gdzie teraz jestem. W ten sposób dostałem się do mojej pierwszej uprawy w Sacramento w 2012 roku. To było jeszcze przed stworzeniem jakiejkolwiek marki; to byłem po prostu, ja – Ryan jako osoba. Wszedłem we współpracę z pewnym kolesiem i założyliśmy kolejną uprawę, więc miałem ich wiele. Ale zaczęliśmy ściągać torby (z wysokiej jakości ziołem — przyp. red.). Właśnie wtedy zacząłem rozumieć, jaki wpływ ma posiadanie tych toreb” – wspomina Bartholomew.

Z ponad dekadą w branży, Ryan Barthomolew mając bardzo wyrafinowane podniebienie, że podczas selekcjowania nawet 100 toreb może, wyciągnąć tylko jedną lub dwie, na których umieści swoje nazwisko. Mając dostęp do wielu z najbardziej imponujących hodowców (nie wspominając o markach) w branży, reputacja Ryana opiera się na posiadaniu lepszych partii oryginalnych szczepów niż te, które można znaleźć na półkach samych sklepów. Wiele marek, zwłaszcza w czasach boomu na medyczną marihuanę, wiedziało, że sieć Ryana może wygenerować wyższe ceny na ulicy ze względu na tę reputację, a oni z kolei zachowywali dla niego najlepszy towar, aby tym samym zmaksymalizować swój własny prestiż. W rezultacie, pozycja Bartholomewa na rynku konopnym wzrosła jeszcze bardziej.

Od tego wszystko się zaczęło. Kiedyś czułem się jakbym był sławny, kiedy ściągaliśmy te paczki, bracie. Jakbym był sławny w mojej okolicy. To była, jakby pierwsza dawka siły przebicia, można powiedzieć – i cholernie mi się to podobało. To było jeszcze przed Instagramem” – opowiada Ryan

Po regulacji Prop. 64 dotyczącej rekreacyjnego stosowania konopi przez osoby dorosłe, Doja ewoluowała w kierunku prezentowania swoich nowych odmian. Zamiast po prostu sprzedawać odmiany, na które rynek jest już napalony, Bartholomew zaczął brandować nieznane jeszcze genetyki i szerzyć ewangelię, wykorzystując siłę marki, którą zbudował. Zaznacza jednak, że nie uprawia tych roślin samodzielnie, lecz polega na wyrafinowanych umiejętnościach master growerów, takich jak Wizard Trees czy hodowców z Deep East. Odmian takie jak RS-11 czy Bixcotti, które recenzowaliśmy na naszym instagramie jakiś czas temu, szybko zdobyły uznanie i podniebienia smakoszy i stały jednymi z najbardziej pożądanych odmian konopi o egzotycznych aromatach.

W 2016 roku, kiedy ustawa o rekreacji przeszła, to było wtedy, kiedy myślałem sobie, 'Może nadszedł czas, abyśmy naprawdę wzięli się za to gówno na poważnie’„, powiedział Ryan. „Mój ziom rzucił hasło, 'Zróbmy markę’, a ja zdałem sobie sprawę, że to jest to, co właśnie musimy zrobić. Pomyślałem o znalezieniu grafika – to był pierwszy rok, kiedy branding naprawdę wystartował. Wiele z marek, które teraz naprawdę wyskakują, właśnie wtedy zaczynały. Jak Alien Labs, utorowały drogę dla wielu z naszych działań. Berner robił coś z ciasteczkami. Myślałem sobie, 'To jest całkiem zajebiste, co zrobili Cookies, albo Alien Labs’ – ci kolesie miażdżyli. Sherbinskis oferował tylko Gelato. Kiedyś nie mogłem się nadziwić, jak kolesie na ulicy z tym markowym produktem – ziomki na dzielnicy dostawali ósemki z naklejkami na słoiku, z tym samym gównem co w dobrych klubach!”.

Bartholomew uzna więc, że następnym ważnym krokiem jest zabójczy branding i na szczęście znał faceta, który mógłby wznieść go na najwyższy poziom.

„Zatrudniłem Ala Freshko – nie miałem żadnego doświadczenia w brandingu” – powiedział Bartholomew. „Zapłaciłem mu kilka tysięcy za logo, co w tamtym czasie wydawało się szalone, ale zapłaciłem mu, a kiedy przyszedł z logo, zacząłem umieszczać je na słoikach. Zbudowaliśmy dużą siłę przebicia dzięki reklamom na Weedmaps i doszliśmy do tego, że marka była rozpoznawalna, więc zacząłem uderzać do bardziej znanych kultywatorów.

Dostałem się do kilku z nich, co spowodowało, że trafiłem do jeszcze innych kolesi, bo zobaczyli, że mam paczki od ich ziomków. Jednym z pierwszych wielkich graczy, z którymi naprawdę się związałem, był Green Dawg; kiedy powołałem się na niego do Connected, dali mi konto hurtowe. Kiedy dostałem te smaczki od Connected, to można powiedzieć, że wszystko się zaczęło, bo wtedy zaczęliśmy być rozpoznawani poza naszym małym obszarem dostaw. Mój IG zaczął zyskiwać setki followersów dziennie; moje zaangażowanie rosło. Zdałem sobie sprawę z siły markowego produktu i z tego, że muszę się promować razem z tymi ludźmi.

Wziąłem swoich dwóch najlepszych kierowców, Doja EK i Doja Drew,” kontynuował Bartholomew. „Powiedziałem im, że nie będą już jeździć, i zabrałem ich do pracy. Rozkręcili się. To było szalone, widzieć jak się rozkręcają, ale mieliśmy trakcję; ludzie znali nasz brand. Zacząłem spotykać się z ludźmi w Los Angeles. Chodziliśmy na sesje, które miały ogromną siłę oddziaływania. Ludzie z całego Londynu, Nowego Jorku, DC, Florydy, Michigan – próbowali owoców naszej pracy i wracali jak bumerang. Wpadasz na sesję z kupą zioła i przez następne cztery tygodnie twoje zaangażowanie jest szalone, ludzie wbijają ci na DM’y 'Yo, to najlepsze gówno, jakie kiedykolwiek paliłem w życiu’ – to wróciło jak szalone. To dlatego, że wszystko co robiliśmy z marką musiało być dope. Formuła zadziałała, bo po prostu wypuściliśmy masę towaru„.

Ale ścieżka nie zawsze była jasna. Kiedy nowe opakowania wypływały na powierzchnię, nawet jeśli nie do końca rozumiał ich atrakcyjność, Bartholomew wiedział, jak ważne jest utrzymanie się na czele stawki.

W Los Angeles starałem się nawiązać kontakty, więc spotkałem się z kilkoma hodowcami. Kiedy nawiązałem kontakt z Wizard Trees i wprowadziłem jego produkt na naszą platformę, obaj zaczęliśmy się rozwijać. Zacząłem pchać jego kwiat, bo dzięki temu zyskałem kultywatora. Jeśli spojrzymy na to jak na zespół, to jeśli jestem głównym wokalistą lub gitarzystą, to jestem tylko tak dobry jak mój perkusista. Nie jestem producentem. Wizard Trees był tak nowatorski, że wszyscy go kopiowali. Sposób w jaki on uprawia jest po prostu szalony – RS-11 waży średnio ponad trzy funty za sztukę. To było tak, jakbym znalazł jednego z najlepszych growerów, jakich kiedykolwiek widziałem i naprawdę się połączyliśmy.

Wszystko, co teraz robimy, robimy razem. Pracowałem przez te wszystkie lata, od czasu pierwszej uprawy w Sacramento, próbując znaleźć odpowiednich kultywatorów, z którymi mógłbym to wszystko wysadzić. Wizard Trees jest następnym poziomem, który może to utrzymać – i nie tylko to, on sam jest bardzo zorientowany na biznes. Nie zamieniłbym pozycji, jaką mamy w branży na żadną inną. To, co chcę teraz robić, to wypuszczać nowe genetyki – prawdziwe genetyki, nie przemianowane. Same nowe gówno. Polujemy na fenomeny we własnym zakresie i to wszystko będzie na wyłączność dla nas„.

Podczas gdy folklor o RS-11 nadal się rozprzestrzenia, Bartholomew nie ma planów, aby spowolnić ten wzrost. Teraz, gdy jego produkt jest dostępny w dziesiątkach legalnych sklepów w całej Kalifornii, w tym w wielu najbardziej rozchwytywanych, Bartholomew kontynuuje promowanie nowych odmian, takich jak Studio 54, American Pie i bardzo oczekiwana Giraffe Puzzy, jednocześnie kontynuując promowanie niektórych z najbardziej pożądanych odmian na całym rynku. Jeśli chodzi o sukces, Bartholomew przypisuje go dwóm rzeczom: posiadaniu zawsze najlepszego produktu i posiadaniu wpływów.

RS11 Doja Pak
Słynne RS11 Doja.Pak Exclusive.

Nigdy nie zostawiałem niespłaconych długów, zawsze robiłem dobre interesy” podkreśla Ryan. „Możesz rzucić moje nazwisko, bo wszyscy mnie znają i nikt nie będzie miał nic złego do powiedzenia na mój temat. Od początku chodziłem z żoną po hurtowniach, spotykałem się z ludźmi. Lubię mieć wpływ na bezpośrednich konsumentów – dlatego do dzisiaj, jeśli jakiś ziomek do mnie zadzwoni, nawet tylko po to, żeby dostać siódemkę, to i tak to zrobię, bo chcę mieć ten wpływ. Nie zrezygnuję z tego. Chcę, żeby ludzie mogli powiedzieć: „Kiedyś dostawałem ósemki od tego kolesia„.

źródło: hightimes