Po raz kolejny okazuje się, że oprócz wszystkich zalet, za legalizacją marihuany przemawiają także argumenty ekonomiczne. Minęło zaledwie dziesięć dni od otwarcia rynku rekreacyjnego cannabisu w Nevadzie, a półki w tamtejszych magazynach są… totalnie puste. Jak widać popyt znacznie przewyższył podaż.
Medyczna marihuana jest w tym pustynnym stanie legalna od 2001 r. Rosnąca na całym świecie świadomość i idąca za nią fala otwartości przyniosły w tym roku kolejne zmiany restrykcyjnego prawa, tym razem dotyczącym tego, co lubimy najbardziej i dla wielu – nie oszukujmy się – jest głównym powodem śledzenia tej strony. Efekty jednak przeszły najśmielsze oczekiwania.
Jak donosi Reno Gazette-Journal: w okresie od soboty do wtorku stan zarobił ponad milion dolarów z wpływów podatkowych, a klienci wydali na legalną marihuanę ponad 3 miliony dolarów. Przy okazji wiadomo już mniej więcej jakim podatkiem obłożone jest zioło – jak widać całkiem przyzwoitym, ale też nie za wysokim.
Przed sklepami z marihuaną od rana ustawiały się kolejki ludzi z gotówą, którzy chcieli dokona swojego pierwszego legalnego zakupu. Wśród nich znalazło się z pewnością sporo turystów, których w Las Vegas nie brakuje.
Zdawałoby się, że wyczerpanie zapasów trawki, może oznaczać jej koniec na jakiś czas, w końcu branża ma ograniczone możliwości produkcyjne, a i władzom państwowym mogłoby zależeć na ograniczeniu konsumpcji konopnego suszu. Ale nie – jak Amerykanie coś legalizują, to na całego. W sprawie “marihuanowego kryzysu” głos zabrała już rzeczniczka departamentu stanu, Stephanie Klapstein: “Opierając się na raportach o sprzedaży marihuany dla dorosłych, zapotrzebowanie przekracza oczekiwania w 47 licencjonowanych sklepach z marihuaną, a w wielu sklepach już wyczerpały się zapasy. Departament musi natychmiast zająć się brakiem towaru, a dostawy potrzebne są w ciągu najbliższych kilku dni.”
Wygląda na to, że administracja Nevady rzeczywiście poważnie rozważa możliwość zwiększenia ilości licencjonowanych sklepów sprzedających trawę. Pani Stephanie Klapstein powiedziała: “Właściciele firm w tej branży zainwestowali setki milionów dolarów na budowę obiektów w całym stanie. Zatrudnili i szkolili tysiące pracowników, aby sprostać wymaganiom rynku. Dopóki kwestia licencjonowania dystrybutorów nie zostanie szybko rozwiązana, niemożność dostarczania produktu do sklepów detalicznych spowoduje, że wiele osób straci pracę i doprowadzi to do zwolnienia tego szybko rozwijającego się rynki. Zatrzymanie na tym rynku doprowadzi do powstania dziury w systemie szkolnictwa.”
Przyznacie, że sami się nie spodziewaliście, że w przeciągu niespełna dwóch tygodni od legalizacji, brak trawki mógłby zostać uznany za niebezpieczeństwo dla… systemu szkolnictwa.