Spośród 2,800 amerykańskich nastolatków zbadanych, 33 procent twierdzi, że jazda pod wpływem marihuany w stanach, które dopuściły rekreacyjne zioło do sprzedaży jest legalna. Ponad 20 procent stwierdziło, że prowadzenie auta po dymku wśród ich rówieśników jest powszechne. Co zaskakujące, postrzeganie rodziców nie było wcale od tego takie znowu odmienne (przeanalizowano 1000 osób). Wśród rodziców 27 procent twierdzi, że jazda na haju jest legalna, a 14 procent mówi, że jest wśród ich przyjaciół popularna.
Podczas gdy dane z Liberty Mutual Insurance i SADD („Students Against Destructive Decisions”) wykazały, że 88 procent nastolatków uważa, że jazda pod wpływem alkoholu jest niebezpieczna, to samo o wpływie marihuany na zdolności kierowcy powiedziało zaledwie 68 procent.
Mike Sample z firmy ubezpieczeniowej, Liberty Mutual stwierdził, że „jazda pod wpływem marihuany znacznie utrudnia koordynację ruchów, czas myślenia i reakcji”, jednak nie potwierdzają tego obiektywne badania naukowe. Wykazały one, że jaranie przed zajęciem miejsca za kierownicą nie wpływa na częstość występowania śmiertelnych wypadków. Mimo, że konopie wzmagają zaburzenia psychotropowe, które z kolei przekładają się na pogorszenie się zdolności reakcji wśród niedoświadczonych użytkowników, nie oznacza to, że kierowcy podejmują bardziej niebezpieczne decyzje za kierownicą. W symulatorach jazdy… trawkowa jazda zazwyczaj objawia się ostrożnością i poruszaniem się wolniej (zespół „staruszków”).
Zażywanie konopi nie wydaje się odgrywać znaczącej roli w wypadkach drogowych, biorąc pod uwagę przegląd z siedmiu niezależnych od siebie badań z udziałem 7 934 kierowców, raportuje NORML.
„Badania nad wibracjami z powodu awarii nie wykazały, że kierowcy z kannabinoidami we krwi są znacznie bardziej narażeni na możliwość spowodowania wypadku, niż kierowcy, którzy jej nie zażyli” – jak pisali E. Russo, G. Chesher i M. Longo w “Konopie i kanabinoidy: farmakologia, toksykologii i potencjał terapeutyczny”.
Nie ma powodu, by nie wierzyć 39 procentom ludzi pochodzącym z państw, w których konopie indyjskie są legalnie, twierdzących, że czują się „komfortowo” siadając za kierowcą w ciągu dwóch godzin po spaleniu lub jedzeniu marihuany.
Pierwsze duże badanie na ten temat, „Marihuana i rzeczywiste osiągi w napędach”, zostało przeprowadzone w 1993 roku w imieniu Departamentu Transportu USA. W przeciwieństwie do oczekiwań stwierdzono, że „niekorzystne skutki THC w prowadzeniu pojazdów okazały się stosunkowo niewielkie w testach stosowanych w tym programie”. Odrębne badanie przeprowadzone w Kanadzie wykazało, że małe dawki konopi indyjskich miały niewielki wpływ na umiejętności związane z prowadzeniem pojazdów, czyli nie sposób wyciągnąć wniosków, że kierowcy pod wpływem marihuany stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa na drogach.
W 2015 r. pierwsze badanie w celu pełnej analizy wpływu konopi indyjskich na jazdę wykazało, że istnieje wprawdzie niewielka utrata kontroli, jednak jest ona porównywalna do tej obserwowanej u kierowców, którzy wypili drinka lub dwa, ale nie przekroczyli dozwolonego poziomu alkoholu we krwi. Osoby starsze o stężeniu 13,1 μg / L THC (niemal trzykrotnie większa od dopuszczalnego stężenia substancji czynnej w marihuanie) wykazały zwiększoną tkankę, która była podobna do tych o stężeniu alkoholu oddechowego w powietrzu wynoszącym 0,8, co stanowi prawną granicę w większości stanów.
Naukowcy z National Advanced Driving Symulator przeprowadzili badania, sponsorowane przez National Traffic Safety Administration (NHTSA), Narodowy Instytut Narkotyków i Nuklearnej Polityki Kontroli Narkotyków. Raczej nie sposób założyć, by jakakolwiek z tych federalnych agencji miała tendencje do faworyzowania marihuany. Badanie porównało ponad 3095 kierowców z Virginia Beach w stanie Wirginia, którzy uczestniczyli w wypadkach. „Uważamy, że to największe, najbardziej kontrolowane badanie tego rodzaju, które przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych” – mówi Gordon Trowbridge, szef działu publicznego ds. Administracji bezpieczeństwa ruchu drogowego
Zgodnie z oczekiwaniami, badania wykazały szereg zaburzeń, wystepujących gdy alkohol i marihuana zostaną zmieszane. Sama trawka, wzięta w umiarkowanych ilościach, nie powodowała znacznego wzrostu kolizji ruchu. Państwa, które zalegalizowały marihuanę medyczną, faktycznie obserwowały spadek liczby zgonów związanych z ruchem drogowym.
Badanie NHTSA wykazało również, że analiza śliny kierowcy może wykryć niedawne użycie marihuany, ale nie jest to wiarygodna metoda oceny. Według Andrew Spurgin, doktora habilitowanego na University of Iowa College of Pharmacy: „Każdy chce algorytm oddechowy, który działa na alkohol, ponieważ alkohol jest metabolizowany w płucach. Ale dla marihuany, to nie jest tak proste ze względu na właściwości THC, jego metabolizmu i chemii.”
Badania przeprowadzone w 2016 roku przez fundację bezpieczeństwa amerykańskiego koncernu samochodowego stwierdziły, że niemożliwe jest ustalenie wiarygodnego progu testu krwi dla THC. Oznacza to, że w wielu państwach granice prawne nie są oparte na nauce. I też niesprawiedliwe.
Kierowcy, którzy często nie stwarzali żadnego realnego, ani też potencjalnego zagrożenia bywają niejednokrotnie skazywani niesprawiedliwie.
Stowarzyszenie NHTSA zaleca zastąpienie obowiązujących przepisów nowymi zasadami opartymi na specjalnie wyszkolonych funkcjonariuszach ścigania, którzy mogą wykryć rzeczywiste obniżenie zdolności do prowadzenia, a nie oddechowe.
W oświadczeniu Marshall Doney, prezes i dyrektor generalny AAA, powiedział: „Zrozumiałe jest silne pragnienie zarówno ustawodawców, jak i opinii publicznej, aby stworzyć prawne ograniczenia dla marihuany – w ten sam sposób, robimy z alkoholem. W przypadku marihuany podejście to jest wadliwe i nie poparte badaniami naukowymi „.
Mark A.R. Kleiman, profesor uniwersytetu w Nowym Jorku, specjalizujący się w kwestiach związanych z narkotykami i polityką kryminalną, zgadza się, informując Associated Press, że testy na obecność THC skupiają się na nieuczciwych odcinkach, które skutkują tym, że najlepiej albo nigdy nie palić, ani nigdy nie prowadzić. Według Kleimana jazda z „hałaśliwym dzieckiem z tyłu samochodu” jest tak samo niebezpieczna, jak jazda po marihuanie.
Ciekawe, kiedy nasi rodzimi ustawodawcy dojrzeją do tego, na wskroś naukowego ujęcia problemu…
(źródło: herb.co)