Kolejne państwa stają do wyścigu o palmę pierwszeństwa wśród producentów medycznej marihuany. Po Izraelu, swoimi zamiarami podzielił się także australijski rząd. Także na dalekich antypodach zauważyli, jak ogromny jest to biznes.

Jak donosi AustraliaLiving.pl, temat został podniesiony przez szefa jednego z bardziej istotnych resortów.

Australijski minister zdrowia, Greg Hunt, przyznał w niedawnym wywiadzie, że obecny rząd ma aspiracje na to, by umożliwić lokalnym firmom eksport leczniczej marihuany oraz produktów pochodnych. Wierzy bowiem, że wykorzystując potencjał australijskiego przemysłu farmaceutycznego istnieją realne szanse, aby zdetronizować obecnych liderów na tym polu – Kanadę i Holandię. Szacuje się, że tylko do 2020 roku ten segment gospodarki urośnie w samej Australii z obecnego poziomu 250 milionów dolarów do kwoty miliarda AUD. Natomiast branża produkcji i sprzedaży produktów konopnych ma do połowy przyszłej dekady być warta nawet 55 miliardów dolarów. Administracja Malcolma Turnbulla chce zatem skorzystać z tego wciąż rozwijającego się rynku i umożliwić australijskim przedsiębiorcom pozyskanie nowych odbiorców na całym świecie, co przełoży się na większe wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków.

A więc – jak widać – jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W tym przypadku podatki.

Chociaż sama deklaracja Hunta nie oznacza zmniejszenia regulacji na arenie międzynarodowej, bo wszelkie transakcje dotyczące produktów związanych z marihuaną należy zgłaszać Międzynarodowej Radzie Kontroli Narkotyków Organizacji Narodów Zjednoczonych, to już samo umożliwienie produkcji na eksport jest dobrą informacją dla firm działających w branży farmaceutycznej w Australii. Tylko w czwartek, kiedy padły słowa ministra o planach rządu, wartość papierów wartościowych jednej z firm zajmującej się sprzedażą wyrobów z leczniczej marihuany wzrosła na australijskiej giełdzie z poziomu 2,88 do 4,15 AUD za akcję.

To oznacza, że inwestorzy oraz przedsiębiorcy widzą ogromny potencjał w planach administracji Malcolma Turnbulla i wierzą, że dzięki wsparciu polityków kraj ten ma ogromne szanse na stanie się liderem produkcji i sprzedaży medycznej marihuany.

Przy czym, co warto zaznaczyć, w Australii trawka jest cały czas uznawana za groźny narkotyk. To nie przeszkadza australijskim elitom liczyć pieniędzy za ewentualną sprzedaż tego narkotyku, w charakterze leku. Absurd!

Australia zalegalizowała posiadanie i użytek medycznej marihuany dla swoich obywateli uchwalając 26 lutego 2016 roku nowelizację ustawy narkotykowej. Pierwszymi stanami, które skorzystały z nowego prawa były News South Wales oraz Western Australia. Wciąż natomiast posiadanie cannabisu w celach rekreacyjnych jest w większości jednostek administracyjnych zabronione, jednak jednocześnie posiadanie niewielkich ilości najczęściej skutkuje wyłącznie grzywną, skierowaniem na terapię lub oficjalnym ostrzeżeniem. Wyjątkiem jest Western Australia, gdzie za posiadanie powyżej 10 gramów narkotyku grozi grzywna w wysokości do $2000 oraz nawet 2 lata pozbawienia wolności. Zmiany w prawie umożliwiające eksport mogą wejść w życie już w lutym, kiedy parlamentarzyści wrócą do pracy po letniej przerwie.

Mamy tutaj czarno na białym dowód na załgane są światowe elity. Wielka fala świadomości, która doprowadza do “legalizacji” marihuany w kolejnych państwach świata i staje się przyczyną mokrych snów wielu aktywistów konopnych jest jedną wielką ściemą. Tak naprawdę nie ma na świecie kraju, który by totalnie uwolnił konopie, z całym inwentarzem i wszystkimi dobrodziejstwami z niej płynącymi. A akces do bycia liderami w produkcji medycznej marihuany zgłaszają państwa, które nawet nie zdepenalizowały jej rekreacyjnego użycia! Nie mówiąc już o tym, że Australia, będąc państwem w największym stopniu pustynnym, powinna oprzeć całą swoją agrokulturę na konopiach, co pozwoliłoby jej użyźnić wymarłe tereny. Ale mądre głowy na końcu świata wolą wciskać reszcie farmaceutyczny kit. Przykre.




(źródło: AustraliaLiving.pl)


Baner Reklamowy