Zgodnie z przewidywaniami, legalizacja marihuany w najbogatszym i bodaj najważniejszym stanie, uwolniła ludzką kreatywność w wykorzystywaniu zioła do przeróżnych celów. Jednym z nich jest użytek sakralny, z czym coraz częściej do czynienia mają wyznawcy rozmaitych odłamów kościołów chrześcijańskich. Części z was takie praktyki mogą się wydawać dziwne i świętokradcze, jednak w rzeczywistości, stanowią swoisty powrót do przeszłości i korzeni duchowości, w których konopie odgrywały bardzo ważną rolę.
>> O roli konopi w obrządkach religijnych i ich miejscu w Biblii pisaliśmy nie raz, np. tutaj: Sara Benetowa i jej konopie – streszczenie pracy, która zrewolucjonizowała naukowe spojrzenie na te rośliny
„Dziękujemy Ci Panie za marihuanę” – śpiewają pobożnie wierni z pastorem w kościele Coachella Valley Church w San Jose. W czasie modlitwy pastor wzywa do „głębokiego wdychania” dymu ze skrętów, by lepiej połączyć się z Duchem Świętym. Kościół wygląda klasycznie, ale definiuje się jako kościół rastafariański, który, jak na Jamajce, do chrześcijańskiego przesłania dodaje potrzebę mistycyzmu, wspieranego „świętą rośliną”.
O takim przebiegu niektórych mszy w kalifornijskich kościołach donosi portal Strajk.eu. Jak się okazuje jednak, pomimo zmian w prawie, które teoretycznie pozwalają na takie praktyki, władze zainteresowały się dystrybucją marihuany przy okazji spotkań religijnych.
Prokurator kalifornijskiego San Jose Rick Doyle nie twierdzi, że „to nie są prawdziwe kościoły”, ale wszczął procedurę, która ma zatrzymać dystrybucję marihuany podczas mszy, gdyż podejrzewa, że to nielegalne, mimo nowych przepisów. Popularność „kościołów Marii” niepokoi władze. Sąd ma rozstrzygnąć sprawę Coachella Valley Church 22 stycznia. Parafianie uważają, że chroni ich amerykańskie ustawodawstwo o wolności religijnej, które pozwala im rozdawać marihuanę bez zalecenia lekarza (w Kalifornii zażywanie lecznicze marihuany jest dozwolone od 1996 r.), a nowe przepisy powinny jeszcze wzmocnić ich pozycję przed sądem.
Jednak legalizacja marihuany w Kalifornii doprowadziła do prawno-proceduralnego galimatiasu i sporu kompetencyjnego pomiędzy władzami stanowymi, a federalnymi (pisaliśmy o tym tutaj: O co chodzi w wojnie Trumpa z trawką?). Tutaj mamy tego dobitny przykład. Tym niemniej, sakralizacja marihuany postępuje.
Nowe kościoły „marihuanowe” mnożą się w Kalifornii – są już w Oakland, Roseville, Modesto, San Diego i Los Angeles, a tendencja rozlewa się na inne części Stanów Zjednoczonych. W kwietniu minionego roku w Denver powstał nawet International Church of Cannabis, który ma ambicje światowe, głosząc, że tylko chrześcijańska miłość połączona z zażywaniem trawki może uchronić naszą planetę od wojennej katastrofy. W Kolorado marihuana jest legalna od sześciu lat, władze tego stanu na razie nie interweniują.
Różnica w podejściu do legalizacji w Kolorado i Kaliforni jest bardzo znamienna – wszak mowa tu o stanie, którego PKB równa się PKB Kanady, nie mówiąc już o innych mniejszych państwach. Znaczący jest także kulturowy wpływ Kalifornii na świat. Dlatego włączanie marihuany do praktyk religijnych w słonecznym stanie jest sprawą dalece wykraczającą poza śmieszną ciekawostkę.
(źródło: Strajk.eu)