



Pracownik jednej z firm w Konstantynowie Łódzkim wyczuł z pracowniczej szafki zapach marihuany i powiadomił policję. Mężczyzna korzystający z tej szafki miał tłumaczyć, że znalazł woreczek z suszem roślinnym na trawniku przy szkole.
W środę, późnym popołudniem, do jednej z firm w Konstantynowie Łódzkim wezwano patrol policji. Powód? Pracownik administracyjny wyczuł zapach marihuany wydobywający się z jednej z pracowniczych szafek. Sytuacja zakończyła się zatrzymaniem 32-letniego mężczyzny i postawieniem mu zarzutu posiadania środków odurzających, za co grozi mu nawet do 3 lat więzienia.
Dla wielu osób historia ta mogłaby się wydawać kuriozalna. W normalnym kraju – takim, gdzie marihuana jest zalegalizowana i uregulowana prawnie – ta sytuacja nigdy nie zaszłaby tak daleko. Gdyby 32-latek nie spożywał substancji w miejscu pracy i nie znajdował się pod jej wpływem w godzinach pracy, nikt nie widziałby w tym problemu. Ani policja, ani pracodawca, ani sąd. Po prostu miałby w szafce torebkę z suszem i tyle. Bez spektakularnych zatrzymań, bez policyjnych komunikatów, bez groźby utraty pracy, co najwyżej upomnienie, aby nie przynosić zioła do pracy.
W Polsce jednak rzeczywistość wygląda inaczej. Mimo coraz większej świadomości społecznej i rosnącej liczby państw, które decydują się na legalizację marihuany – zarówno medycznej, jak i rekreacyjnej – nasze prawo nadal traktuje posiadanie jej jak przestępstwo. I to przestępstwo, które może zniszczyć komuś życie zawodowe, prywatne i finansowe. Zwolnienie dyscyplinarne, możliwe w tej sytuacji na podstawie artykułu 52 Kodeksu pracy, to nie tylko utrata dochodu, ale też stygmatyzacja, która może utrudnić znalezienie kolejnej pracy.
Czas na zmianę prawa w Polsce?
Warto zadać sobie pytanie – czy naprawdę o to chodzi w „przeciwdziałaniu narkomanii”? Czy ściganie dorosłych obywateli za posiadanie marihuany ma sens w świecie, gdzie coraz więcej badań potwierdza jej relatywną nieszkodliwość, a także potencjalne korzyści zdrowotne? Czy naprawdę chcemy żyć w kraju, gdzie to, co w Kanadzie, Czechach czy w wielu stanach USA jest całkowicie legalne, w Polsce kończy się aresztem i zwolnieniem z pracy?
Być może nadszedł już czas, by poważnie porozmawiać o zmianie przepisów. Nie po to, by promować używanie substancji psychoaktywnych, ale po to, by prawo było sprawiedliwe, proporcjonalne i zgodne z duchem czasu.
Bo w normalnym kraju ta historia nigdy nie trafiłaby na pierwsze strony.