To kolejny news dotyczący zatrucia do jakiego doszło w stolicy Wielkopolski, niestety z gatunku tych najgorszych. Jako, że informowaliśmy was o sytuacji 14-latki z Poznania czujemy się w obowiązku, by przekazać wam także jej tragiczny koniec. Dziewczynka po prawie tygodniowej walce w szpitalu zmarła.
Jak informuje poznański oddział Gazety Wyborczej:
– Lekarze już w piątek stwierdzili ciężkie, nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Spodziewali się najgorszego. Dziewczyna walczyła długo – mówi Urszula Łaszyńska, rzeczniczka szpitala Krysiewicza.
Przy okazji tej tragicznej wiadomości, wychodzą na jaw szczegóły zatrucia, do którego doszło w ubiegłą środę.
Lekarze z Poznania walczyli o uratowanie życia 14-letniej Nikoli od ubiegłej środy. Dziewczyna spędzała czas ze znajomymi przy budynku szkoły podstawowej na poznańskich Zawadach. – Paliliśmy tylko marihuanę – powiedzieli potem jej znajomi, ale policja i lekarze mieli wątpliwości.
– Sama marihuana na pewno nie doprowadziłaby do tak ciężkiego stanu – mówił nam Eryk Matuszkiewicz, lekarz toksykolog z poznańskiego szpitala im. Raszei. Jego zdaniem albo narkotyk był czymś zanieczyszczony, albo oprócz marihuany dziewczyna zażywała wcześniej lub jednocześnie jakąś inną substancję. Jej stan pogorszył się kilka godzin po przyjęciu do szpitala. Od ostatniego piątku był krytyczny. Badanie moczu wykazało obecność THC, czyli tetrahydrokannabinolu, głównego składnika marihuany i haszyszu. Policja czeka jednak na wyniki dodatkowych badań.
Na zatrucie innym narkotykiem wskazują także słowa 17-latka, który jest odpowiedzialny za dostarczenie Nikoli tego specyfiku.
– Uważajcie na nią, bo dziś będzie rzygała i robiła pod siebie – miał powiedzieć, kiedy dziewczyna źle się poczuła. Prokurator postawił mu zarzut udzielenia osobie niepełnoletniej narkotyków oraz nieudzielenia pomocy. – Po śmierci 14-latki te zarzuty zapewne zostaną zmienione – mówi nam Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
Cóż, mamy nadzieję, że skoro chłopak był taki “mądry”, to będzie sądzony jakby był dorosły, zresztą wiele mu nie brakuje. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Nikola była jego ofiarą. Kwestią do ustalenia jest, na ile ów miał świadomość i na ile świadomie wcielił się w rolę oprawcy. Ale wydaje się, że dobrze wiedział, co oferuje, skoro dał taki dokładny opis tego, co czeka jego koleżankę.
Kolejnymi osobami, które mogą mieć poważne problemy w związku ze śmiercią dziewczynki, są dyspozytorzy karetek pogotowia, którzy nie chcieli przyjąć zgłoszenia od koleżanki Nikoli, kiedy ta zaczęła słaniać się na nogach i wymiotować.
Według osób znających szczegóły sprawy dyspozytor miał stwierdzić, że „od marihuany się nie umiera” i że „nie przyjmie zgłoszenia od osoby niepełnoletniej”. Koleżanka Nikoli powiedziała o tym policjantom, gdy sama została zatrzymana. Świadkowie, z którymi rozmawiała policja, twierdzą, że stan 14-latki pogarszał się z minuty na minutę. Pogotowie przyjęło zgłoszenie dopiero, kiedy godzinę później na numer alarmowy zadzwoniła matka znajomego dziewczyny. Nikola była już wtedy nieprzytomna.
Musimy przyznać, że również bijemy się w pierś, ponieważ kiedy informowaliśmy o całej sytuacji, najważniejszą dla nas rzeczą było udowodnienie, że dziewczynka nie paliła marihuany albo nie tylko ją, tymczasem umykał nam ludzki wymiar tej tragedii. Jest nam bardzo przykro z tego powodu, dołączamy się do kondolencji dla rodziny Nikoli.
(źródło: Gazeta Wyborcza)