W tej sprawie, niestety, nie ma nic nadzwyczajnego. Rzecz dotyczy dwojga ludzi, którzy chcieli sobie zajarać, za co zostali zatrzymani i teraz grożą im 3 lata więzienia. Ot, Polska. Ale to nie znaczy, że należy się z tym godzić i przechodzić do porządku dziennego.
A swoją drogą, tak jak przy wielu tego typu sytuacjach zatrzymani nie grzeszą rozgarnięciem, tak tutaj zatrzymana para zachowałą się z klasą i mądrością. O sprawie informuje O2.pl:
Przygotowywali skręta w jednym z warszawskich lokali na Nowym Świecie, gdy weszli do niego funkcjonariusze.
Nasuwa się pytanie, co w środku robiła policja? Cy to już normalna praktyka, że odtąd po knajpach będą biegały pieski i zaglądały ludziom do kieszeni i kufla?
Sytuacja wydała się policjantom podejrzana. Zauważyli srebrne zawiniątko na stole i mężczyznę, który wyciągał jego zwartość i wkładał do bibułki. Podeszli do stolika, przy którym siedzieli 28-latek z 6 lat starszą partnerką. Okazało się, że w zawiniątku były narkotyki. 28-letni Krystian H. przyznał, że to jest marihuana, która jest jego własnością. Tej samej wersji trzymała się siedząca przy stoliku Magdalena B., mówiąc policjantom, że narkotyki należą również do niej. Wobec powyższego oboje trafili do policyjnego aresztu, a zabezpieczony susz do depozytu” – podaje Komenda Stołeczna Policji.
Wprawdzie i tak jesteśmy oburzeni, bo też normalny człowiek nie może patrzeć na to spokojnie, ale sprawa ma kilka pozytywów. Jednym z nich są komentarze na O2, które nie pozostawiają suchej nitki na tego typu praktykach. Po drugie, wspomniana para nie powinna mieć większych kłopotów za jointa, może nawet obędzie się bez zakładania sprawy. Po trzecie – jeśli to była randka, to z pewnością nieszablonowa. Skądinąd wiemy, że znalezienie się z fajną dziewczyną na komisariacie nie jest najgorszym, co może spotkać faceta. Pod warunkiem, że zdążyli jeszcze coś spalić przed zatrzymaniem.
(źródło: O2.pl)