Dzięki badaniom naukowców, zajmujących się faktami na styku biologii i psychiatrii, wiemy, że jointy na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat znacząco zwiększyły swoją moc. Z jednej strony – wiadomo, że działanie psychoaktywne jest jak najbardziej pożądane przez użytkowników rekreacyjnej marihuany, z drugiej – trzeba uważać, bo… co za dużo, to niezdrowo.
Gdyby tak zrobić sondę na ulicy i spytać w niej ludzi: “Czy blanty, palone kiedyś, klepały bardziej, niż te dzisiejsze?” – większość odpowiedzi, bez wątpienia, byłaby twierdząca. Jednak, wygląda na to, że taki wynik byłby podyktowany bardziej nostalgią i sentymentem do dawnych, młodzieńczych lat, niźli jakimiś obiektywnymi czynnikami. Dzięki badaniom przeprowadzonym przez – a jakże – amerykańskich naukowców, opublikowanym w artykule, na łamach fachowego periodyku “Biological Psychiatry”, wiemy, że jest dokładnie odwrotnie.
Powszechnie uważa się, że za moc zioła odpowiada zawarte w nim THC i właśnie znikomym jego stężeniem w konopiach przemysłowych tłumaczy się ich brak właściwości psychoaktywnych. To tylko połowa prawdy, niestety często powtarzana przez “fachowe” serwisy zajmujące się tematyką konopną. O charakterystycznym działaniu “maryśki” decyduje nie sama zawartość THC, a dopiero w zestawieniu z CBD, innym fitokannabinoidem, który reguluje niepożądane dla organizmu skutki działania czystego THC. I to właśnie stosunek jednego wskaźnika, do drugiego decyduje o mocy zielska.
Wyniki badań opublikowanych jakiś czas temu w oficjalnym biuletynie amerykańskiej społeczności bio-psychiatrycznej, pokazują wyraźnie, że trawka na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat zauważalnie zwiększyła swoją moc. I nie jest to zasługa samego li tylko wzrostu stężenia THC (choć to rzeczywiście uległo znacznemu zwielokrotnieniu), ale także malejącej zawartości CBD. Do około 2000 r., zarówno jeden, jak i drugi wskaźnik wzrastały miarowo i proporcjonalnie względem siebie. Około przełomu mileniów nastąpiło ewidentne tąpnięcie (co widać na zamieszczonej infografice, pochodzącej ze wspomnianego artykułu), które wiąże się z wyraźnym wzrostem zawartości THC, przy stopniowo malejącej obecności fitokannabinoidów spod znaku CBD.
A zatem stosunek pierwszego do drugiego jest coraz większy i w coraz bardziej inwazyjny sposób wpływa na to jak palona przez nas trawka na nas działa. W najbardziej ekstremalnych przypadkach, jak w sztucznie wyhodowanej przez firmę Bedrocan odmianie Tweed ten stosunek wynosi aż 300 do 1, na korzyść THC względem CBD. I właściwie nie byłoby w tym nic złego, czy niepokojącego – w końcu zioło to samo dobro i czysta natura. O, właśnie i w tym rzecz – dopóki jest naturalna.