Niemiecki rynek medycznej marihuany wciąż rośnie w zawrotnym tempie. W drugim kwartale 2025 roku import suszu wzrósł o kolejne 15%, osiągając rekordowe 43,3 tony. To kolejny sygnał, że Niemcy pozostają największym rynkiem konopnym w Europie. Jednak już teraz mówi się, że rząd szykuje zmiany, które mogą mocno wyhamować ten rozwój.
Rekordowy wzrost importu
Z danych Federalnego Instytutu ds. Leków i Wyrobów Medycznych (BfArM) wynika, że w Q2 2025:
- Kanada dostarczyła ponad 20 ton (ponad ¼ więcej niż w Q1),
- Portugalia zwiększyła eksport o 11% – do 13,5 tony,
- Afryka (RPA, Lesotho) odnotowała wzrosty aż o 37% i 49%,
- Czechy i Macedonia Północna również z dwucyfrowym wzrostem.
Co ciekawe, około 1 tona marihuany oznaczona jako pochodząca z Wielkiej Brytanii najpewniej trafiła na rynek z… Jersey – co wskazuje na rozwój tamtejszej uprawy.
Eksperci podkreślają, że rynek nie tylko rośnie, ale tempo tego wzrostu wciąż się zwiększa.
Nadchodzące zmiany w prawie
Rząd Niemiec planuje jednak ograniczenie telemedycyny. W nowelizacji ustawy (CanG Act) pojawiły się propozycje:
- obowiązkowych wizyt stacjonarnych u lekarza,
- zakazu wysyłania recept bezpośrednio do pacjentów,
- całkowitego wyłączenia sprzedaży wysyłkowej przez apteki.
Dla wielu chorych, szczególnie z terenów wiejskich, oznacza to odcięcie od łatwego dostępu do leków i ryzyko powrotu na czarny rynek.
Obawy pacjentów i farmaceutów
Organizacje branżowe, jak BvCW czy Bloomwell Group, ostrzegają, że:
- niemal połowa pacjentów mieszka ponad 10 km od apteki z licencją na sprzedaż marihuany,
- odcięcie od telemedycyny sprawi, że tysiące chorych straci dostęp do terapii,
- czarny rynek ponownie stanie się głównym źródłem dla wielu osób.
Farmaceuci z kolei apelują o jasne zasady cenowe – by kwiaty konopi były objęte tymi samymi regulacjami cenowymi co inne leki.
Co dalej z niemieckim rynkiem?
Choć rekordowe liczby pokazują ogromny potencjał, przyszłość niemieckiego rynku medycznej marihuany stoi pod znakiem zapytania.
Eksperci przewidują, że nowe przepisy w obecnym kształcie raczej nie przejdą – brak dowodów na nadużycia oraz obawy o bezpieczeństwo pacjentów sprawiają, że część koalicjantów nie poprze radykalnych zmian.
Jedno jest pewne: jeśli rząd postawi na restrykcje, to pacjenci mogą zostać zmuszeni do korzystania z nielegalnych źródeł – a rynek z legalnej potęgi stanie się ofiarą własnego sukcesu.



