Małopolskie służby znowu to zrobiły. Po miesiącach wytężonej, międzywojewódzkiej operacji – tak skomplikowanej, że pewnie wymagała mapy, sznurka, pinezek i kilku odcinków „Narcos” jako szkolenia – policja z Rabki-Zdroju wspólnie z kryminalnymi z Nowego Targu rozbiła groźny narkotykowy kartel… a przynajmniej tak wynika z tonu ich komunikatu.

Fakty? No cóż — zatrzymano 47-latka, który miał 700 gramów ziółka i trzy litry nalewki konopnej. Gdyby policja oceniała sukcesy w skali dramatyzmu, ten byłby pewnie na podium zaraz obok złapania kury na pasach.

Baner Reklamowy

„Międzywojewódzka siatka narkotykowa” — czyli pacanowski kartel z działki obok

Według narracji policji, sprawa była tak poważna, że jej macki sięgały „daleko poza Małopolskę”. W praktyce: 40 minut jazdy autem w stronę woj. świętokrzyskiego.

Po starannym gromadzeniu materiału dowodowego – zapewne polegającym na tym, że ktoś komuś powiedział, że „tam chłop ma krzaki” – udało się namierzyć 47-latka z gminy Pacanów.

W czwartek, 20 listopada 2025 r. nastąpił długo wyczekiwany „finał operacji”. Kryminalni wkroczyli na posesję podejrzanego niczym ekipa DEA w finale sezonu.

I co znaleźli?

  • 700 gramów marihuany (trochę łodyg z luźnymi kwiatami i liśćmi)
  • 3 litry nalewki konopnej
  • zero karteli, zero gangsterki, zero tunezyjskich paszportów, zero laboratoriów, zero milionów w gotówce
Marihuana zabezpieczona u lokalnego “El Chapo”

Ale w komunikacie brzmi to tak, jakby rozmontowano połowę czarnego rynku Europy.


Nalewka konopna jako dowód skali „procederu”

Największym hitem operacji okazała się… nalewka konopna. Aż 3 litry. Słownie: trzy. Mamy nadzieję, że skala problemu do Was dociera.

Wiadomo, że w kraju, gdzie ludzie robią nalewki ze wszystkiego — od pigwy, przez wiśnie, po korzeń żeń-szenia — konopna nalewka jest dowodem zbrodni tak poważnej, że pewnie trafi w gablotę w policyjnym muzeum obok cegły kompotu z lat 90.

Słój z nalewką z liści konopi. Trzeba przynać, że ROOOBI WRAŻENIEEE!

Policja podkreśliła, że taka ilość „świadczy o skali działania”. Tak, niewątpliwie. Skali mniej więcej wiejskiego wesela lub imienin u wujka Staszka.


47-latek „przyznał się do wszystkiego”. No pewnie, lepiej szybciej wrócić do domu

Zatrzymany nie robił problemów. Przyznał się do:

  • uprawy,
  • wytwarzania,
  • posiadania.

W zasadzie trudno wyobrazić sobie chłopa stojącego przy trzech litrach nalewki i mówiącego: „Panowie, to nie moje”.

Po analizie materiału prokurator zdecydował o zastosowaniu „wolnościowych środków zapobiegawczych”. Czyli:
Nie zamknęli go. Nawet prokuratura stwierdziła, że to może jednak nie był Pablo Escobar.


Policja zapowiada dalsze działania. Kartel pigwówki i gang naleśników zagrożeni

Według zapewnień funkcjonariuszy, sprawa jest rozwojowa. A to oznacza:

  • kolejne kontrole kompotów owocowych,
  • naloty na spiżarnie,
  • rewizje przydomowych szopek szukając resztek suszu w kieszeniach starych kurtek,
  • i może — O LOSIE — kolejne 300 gramów „znacznych ilości”.

Małopolskie kartele już drżą.


Podsumowanie

Zatrzymano 47-letniego faceta z 700 gramami i nalewką. Policja twierdzi, że „rozbiła siatkę narkotykową o międzywojewódzkim zasięgu”. Prawda jest taka, że kolejny raz wymiar sprawiedliwości próbuje udowodnić, że walczy z gigantami przestępczości — podczas gdy w rzeczywistości poniża się likwidując domową produkcję na własny użytek.

Szkoda tylko, że energii tej samej policji często brakuje przy realnych sprawach. Ale może łatwiej zatrzymać nalewkę niż zatrzymać bandytę.