W tygodniu, w którym polski sejm zatwierdził legalizację konopi używanych w celach leczniczych warto spojrzeć wstecz, na historię tak całej Polski, jak i polskiej medycyny. Wtedy zrozumiemy, że to, co się teraz stało, to tylko krok ku normalności i tak naprawdę próba odbudowania tego, co było  nami przez wieki i co stosunkowo niedawno nam zabrano.

Uważni czytelnicy naszego portalu pewnie już zauważyli, że lubimy przypominać, jak ważną rolę w życiu człowieka pełniły kiedyś na naszych ziemiach konopie. Wspominaliśmy przecież o klasykach naszej literatury odwołujących się do nich, o religijnym podejściu do tej cudownej rośliny, czy też zwyczajnym rolnictwie, przez wieki opierającym się na przetwórstwie cannabisu. Ale w dobie legalizacji medycznej marihuany nie sposób pominąć także aspekt leczniczy. A ten, nasi przodkowie znali już dawno temu. Właściwie to jak tylko sięgamy pamięcią.

Szymon z Łowicza radził, by „kiedy komu robacy w ziębiech tedy weżmij siemienia konopnego, warz je w nowym garnczku i kamienie w nie włóż rozpalone, tedy się nad parą ową nachylisz, tedy robacy wypadną – rzecz jawna jest”. Jako pierwszy w polskiej literaturze botanicznej psychoaktywne działanie konopi opisywał Szymon Syreniusz, zaznaczając, że w wyniku ich zażycia mogą pojawiać się różne wizje i zmiany nastroju. W swojej pracy z 1613 r. przytaczał przykłady bitew toczonych na Wschodzie, w których żołnierze dodając sobie odwagi z kwiatu konopnego „czynią sobie masłoki rozmaite, jedne dla wesołego serca i dobrej myśli […] inne dla miłości”. Wzmianki o konopiach pojawiają się także w pierwszym polskim herbarzu z 1534 r. pióra Stefana Familirza. Co ciekawe, wśród nazw samych prawie łacińskich widnieje tam polska „konopia”. Jeśli jednak prześledzimy losy tej rośliny, wyda się to już zupełnie zrozumiałe.

Konopie nie straciły na znaczeniu nawet w wyniku wielkiej reformy zarządzonej przez Hugo Kołłątaja, a przeprowadzonej przez Komisję Edukacji Narodowej. Oto co pisała na ten temat w swojej pracy Iwona Arabas:

“Początkowo botaniki nauczano na podstawie przestarzałych dzieł Syreniusza i Rzączyńskiego. Dopiero w końcu wieku powstał nowy podręcznik, którego autorem jest ks. Krzysztof Kluk 16. On też napisał jedno z najznakomitszych dzieł przyrodniczych tego okresu — Dykcjonarz roślinny. Wśród wymienianych tam 1536 gatunków roślin znajduje się opis wykorzystania konopi w róż- nych dziedzinach życia. Pisał między innymi o przykrym i szkodliwym zapachu konopi, a pomimo to polecał je jako roślinę leczniczą, mającą między innymi działanie nasenne i uśmierzające ból. Porównywał ich działanie do skutków powodowanych przez opium. Wspominał również o działaniu odmiękczającym i przeczyszczającym oleju konopnego 17. Autorzy prac przeznaczanych dla majątków wiejskich popularyzowali tę uprawę. Opisywano warunki uprawy i możliwości zastosowania przemysłowego konopi1S. Stosowanie w lecznictwie preparatów z tej rośliny musiało być wówczas bardzo powszechne •— zarówno w medycynie ludowej, jak i popularnej — skoro propagowały je publikacje zawierające wiedzę potoczną takie jak, Ekonomika lekarska albo domowe lekarstwa Jakuba Kazimierza Haura19. Zalecano w niej konopie w przypadkach bólu głowy, bezsenności i u chorych psychicznie. Zwracano również uwagę na „bardzo tęgi zapach, szczególnie samczych kwiatów”.

Całkiem niedawno, w artykule pt. Kanofina, czyli przedwojenne olejki konopne z Poznania wspominaliśmy także o poznańskim lekarzu, który jeszcze przed wojną ogłosił, że wynalazł lek przeciwbólowy oparty przede wszystkim na haszyszu.Czyli wiedza o leczniczych włąściwościach konopi przetrwała kolejną, tym razem nowożytną reformę postrzegania świata, a co za tym idzie – także nauki, w tym medycyny. I to nie był wcale odosobniony przypadek

Biorąc pod uwagę, że konopie, które zostały rozpoznane przez archeologów jako używane do celów leczniczych, znaleziono już w megalitycznych piramidach na Kujawach sprzed 5,5 tysiąca lat – nie zaryzykujemy wiele stwierdzając, że konopie były z nami od zawsze. To dzisiejsza sytuacja, w której jej dostęp jest reglamentowany jest aberracją i czymś zgoła nienaturalnym. Dlatego częściowa legalizacja konopi jest oczywiście dobra, ale tylko częściowo.

Wszyscy widzimy, co się dzieje teraz na świecie – świadomość się budzi. W tym tkwi nadzieja na to, żebyśmy znowu odzyskać to, co zapewniało nam zdrowie przez stulecia. Ale to od nas zależy, czy wieść o znanych nam od wieków,  prawdziwie leczniczych właściwościach konopi trafi do powszechnej wiadomości.