Czy nad polską branżą konopną wiszą czarne chmury? Służby przeprowadziły naloty na sklepy oferujące produkty konopne. Przedsiębiorcom rekwirowano wszystko, co zawierało lub mogłoby zawierać kannabinoidy. Co było powodem zmasowanych nalotów i kontroli przedsiębiorców?

Na początku tygodnia funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej, Służby Celno-Skarbowej oraz sanepidu odwiedzili kilka sklepów oferujących produkty konopne zawierające kannabinoidy. Agenci systemu odwiedzili również plantatorów czy firmy zajmujące się przetwórstwem konopi na olejki. Czy nad polską branżą konopną wiszą czarne chmury?

Baner Reklamowy

W jednej z najbardziej popularnych sieci sklepów oferujących produkty konopne doszło do nalotu na wszystkie punkty tej firmy, które rozmieszczone są w kilku polskich miastach. Do każdego z punktów miało zawitać jednocześnie po 15 uzbrojonych funkcjonariuszy w towarzystwie psów tropiących.

Przedstawiciele Służby Celno Skarbowej w asyście Policji i psów tropiących dokonali najść na sieć naszych sklepów oraz na nasze magazyny, w trakcie których doszło do nieprzyjemnych sytuacji przez co nasi pracownicy i my czuliśmy się poddani presji psychicznej.” – czytamy we wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych pokrzywdzonej przez system firmy

Jak stwierdził właściciel sieci sklepów, zarekwirowano im wszystko – od olejków, przez susz i pre-rollsy, po kosmetyki i perfumy. Widok funkcjonariuszy odstraszał klientów.

Podczas kontroli pracowników sklepu traktowano jakby byli oni członkami jakiejś zorganizowanej grupy przestępczej. Byli kontrolowani i przesłuchiwani. Nie mogli opuścić miejsca przeprowadzanych czynności, ani nawet samodzielnie udać się do toalety. Bez wątpienia taka sytuacja odbije się na psychice pracowników.

Dodatkowo serwis WeedWeek dotarł do jednego z pracowników sklepu, na który odbył się nalot służb. Zdradził on, że na pytanie, czy zostaną im zarekwirowane telefony i komputery jeden z funkcjonariuszy miał odpowiedzieć, że „są one im już niepotrzebne bo od dawna mają już te dane na swoich serwerach”. Wychodzi więc na to, że pracownicy jak i właściciele sklepów mogli być wcześniej inwigilowani.

Wspomniana sieć sklepów nie była jedyna, która miała niespodziewanych gości. Służby odwiedziły również inne polskie firmy z branży konopnej, gdzie zostały przeprowadzone podobne działania.

Co było powodem nalotu służb?

Mimo, że niektóre produkty, takie jak pre-rollsy powinny być objęte akcyzą , prawdopodobnie to obecność THC w produktach jest zapalnikiem, który sprawił, że służby bezkarnie wchodzą do legalnie działającego sklepu by zarekwirować towar. Mimo obowiązującego limitu zdarzają się jego przekroczenia, co kwalifikuje taki produkt jako nielegalny. W takiej sytuacji znalazł się między innymi właściciel firmy z Krakowa, o której pisaliśmy tutaj.

Ponieważ THC jest związkiem, który jest dostępny jedynie na receptę i w świetle przepisów nie może być on dystrybuowany inną drogą niż poprzez apteki. W 2020 roku sąd administracyjnego wydał wyrok, który mówi, że jakakolwiek ilość THC w produkcie w klasyfikuje go jako lek grupy I-N. Zatem wszystkie produkty, które zawierały nawet śladowe ilości psychoaktywnego związku mogą być zarekwirowane, a właścicieli firm mogą spotkać problemy za nielegalne dystrybuowanie leku.

Czarne chmury nad branżą konopną w Polsce

We wspomnianym wcześniej poście opublikowanym na głównym profilu sieci sklepów konopnych w mediach społecznościowych wyczytaliśmy także, że jeden z funkcjonariuszy biorących udział w akcji miał powiedzieć do jednego z pracowników ,,lepiej żebyś poszukał sobie innej pracy, bo sprzedaż produktów konopnych w takich punktach jak ten, niedługo przestanie istnieć”.

Możemy się jedynie domyślać, co funkcjonariusz miał na myśli, ale te słowa nie brzmią dobrze.

Być może to właśnie tak zwana Big Pharma stoi za tą całą sytuacją, torując sobie miejsce pod całkowitą monopolizację rynku kannabinoidów w Polsce, jednocześnie stawiając przedsiębiorców w trudnej sytuacji, której muszą sprostać.