Wciąż dochodzą do nas informacje o tym, jak kolejne kraje legalizują marihuanę, albo chociaż ją depenalizują. Nawet ONZ wydał ostatnio oświadczenie mające na celu wpłynięcie na kraje członkowskie, by te liberalizowały prawo konopne, tymczasem dwa największe państwa na kontynencie europejskim cały czas pozostają niewzruszone. Kiedy Francja i Niemcy dołączą do wielkiej zmiany świadomości i uwolnią trawkę?

W żadnym z tych liberalnych i postępowych krajów marihuana nie jest legalna, choć różne jest podejście lokalnych władz do respektowania prawa w tym zakresie. Wbrew pozorom za naszą zachodnią granicą obowiązuje podobne prawo do naszego – posiadanie jest nielegalne, a spożywanie już owszem, ponieważ traktuje się je, jako szkodzenie sobie. Zwyczajowo w Niemczech uznaje się, że obywatel ma prawo do posiadania nieznacznej ilości na swój użytek. W teorii nawet takie przypadki powinny trafić pod ocenę sądu, jednak zdarza się to niezwykle rzadko. To kolejne podobieństwo do polskiego porządku, w którym od jakiegoś już czasu obowiązuje zalecenie, by nie ciągać po sądach ludzi za przyłapanie z jointem (inna sprawa, że to jednak cały czas się zdarza). Różnica polega na interpretacji tych przepisów. W Berlinie bezpieczna ilość sięga nawet 15 gramów, zaś w mniej liberalnych landach oscylują w granicach 6 g. Jak widać Niemcy nie mają wcale najgorzej w Europie, ale też nie da się powiedzieć, że jakoś super fajnie. I nie wygląda na to, żeby mogło to się w najbliższym czasie zmienić. Zwłaszcza jeśli wierzyć sondażom, przepowiadającym zwycięstwo wielkiej koalicji, na któej czele ponownie stanie kanclerz Angela Merkel.

Zagadką natomiast jest to, jak potoczą się dalsze losy legalnej marihuany w innym europejskim, trochę już wprawdzie zblazowanym, hegemonie. Emmanuel Macron, nowy prezydent Francuzów nie jest ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem legalizacji. Jest jednak jedna przesłanka, która mogłaby wskazywać na to, że sytuacja od strony prawnej odrobinę się poprawi. Mianowicie, Macron powiedział wprawdzie, że nie zgadza się z legalizacją marihuany ze względu o troskę o młodych ludzi, zaznaczając jednak, że legalizacja sprawiłaby, że młodzież, ale również i dorośli, przestaliby kupować konopie na czarnym rynku, a to zmniejszyłoby przestępczość. Trudno odmówić temu myśleniu pewnej logiki.

Jak dotychczas we Francji obowiązuje prawo bardziej restrykcyjne niż w Niemczech, czy nawet Polsce. Z tą różnicą, że za posiadanie niewielkiej ilości trawki przewidziana jest kara grzywny, a niekoniecznie więzienia, choć i zasądzenie takiej kary skutkować może odsiadką. Głównie z powodu horrendalnie wysokiej grzywny, sięgającej do 3.750 euro. Kua kasy, jak za jointa, co?

Trudno powiedzieć, jakie stanowisko w polityce konopnej zajmą oba kraje, ale bez wątpienia, to co zrobią będzie miało znaczący wpływ na losy legalizacji w innych krajach zachodniego kręgu kulturowego. Nieśmiało marzy się nam, by przywódcy europejskich potęg posłuchali głosu… swoich obywateli. W przypadku obu państw, większość społeczeństwa wspiera ideę legalizacji.