Wprawdzie nie jest już tak źle, jak jeszcze kilka lat temu, ewidentnie władza trochę spuściła z tonu jeśli chodzi o ściganie normalnych ludzi, którzy ot, lubią sobie zapalić. Ale wciąż trzeba mieć się na baczności i nie dać sobie popsuć dnia, tygodnia, życia – przez jakieś głupie prawo. Dlatego przedstawiamy krótki poradnik, jak zachować w obliczu zatrzymania przez policję, by wyjść z tego bez większego uszczerbku.
Oczywiście rzecz tyczy się wyłącznie małych ilości.
1. Nie panikować
Czy nam się to podoba, czy nie policjanci wykonują tylko swój zawód. Co prawda wielu osobom byłoby wstyd i ich rodzinom również, jednak dobrze to sobie uświadomić – pies też człowiek, na pewno was nie pogryzie. Nie znaczy od razu, żeby się z nim spoufalać, ale na pewno stać was na normalną rozmowę.
2. Znać swoje prawa
Wiadomo, że w momencie spisywania przez policję, kiedy macie kieszeń wypchaną weedem – przeszukanie wisi w powietrzu. Ale warto sobie uświadomić, że najbardziej to chyba jednak w waszej głowie. Policjant, owszem, może was przeszukać, ale tylko jeśli zachodzi uzasadnione podejrzenie, że robicie coś nielegalnego. Kontrola osobista w podczas gdy po prostu idziecie sobie ulicą, albo siedzicie na ławce jest zwyczajnie bezprawna. Wiadomo, że każdy gliniarz znajdzie pomysł, by i tak ją wam zarządzić, jednak już sam fakt kulturalnego postawienia się i świadomości swoich praw może wam znacznie pomóc w tej stresującej sytuacji. Nawet jeśli nie uda się wam jej uniknąć, to z pewnością zyskacie w oczach funkcjonariuszy, którzy będą się do was odnosić z należytym szacunkiem.
3. Nie wykonywać żadnych głupich ruchów
Wprawdzie nie jednemu udało się wyrzucić materiał, tak, by pozostać niezauważonym, albo przez całą kontrolę trzymać stuff w najbardziej niedorzecznym miejscu (np. w… ręku) i wyjść z tego cało, ale jak nie macie większych zdolności iluzjonistycznych – musicie szybko rozważyć, czy warto ryzykować. Nierzadko postawa niewzruszona, pt. Panie władzo, przecież ja nic nie zrobiłem, mam przy sobie zaledwie pół grama suszu roślinnego – może okazać się skuteczniejsza.
4. Rozmawiać z policjantami
Jeśli coś przy was znajdą – to nie żaden koniec świata. Z pewnością chwilę potem będziecie już w drodze na komisariat, ale spoko. Nie mamy żadnego stanu wojennego, policjanci nie są też przedstawicielami jakiejś innej kasty – warto spróbować nawiązać z nimi kontakt. Zwłaszcza, że w przypadku małych ilości istnieje odgórne rozporządzenie, dające policji pewną arbitralność, jeśli chodzi o wasze dalsze losy. Jeśli będziecie w porządku, to możecie z całego zajścia wyjść z tak samo czystą kartoteką, jak przed wpadką. W tym celu, oprócz normalnej ludzkiej życzliwości i zrozumienia warto zadać kilka pytań, które od razu osadzą was w części tzw. Normalsów, np. o to, czy zdążycie następnego dnia do pracy. Nawet jeśli takowej nie macie, to wymyślcie coś ważnego następnego dnia – bardzo możliwe, że ominie was nocka na komisariacie, a nader wszystko – zbudujecie swój obraz, jak w pełni zsocjalizowanego, co też ma ogromne znacznie w kontaktach z policją.
5. Nie zaganiać
Jakkolwiek by się wam nie udało zbudować porozumienia z gliniarzami, możecie być pewni – prędzej, czy później spytają was “skąd to macie”. Ale z pewnością nie od razu. Przygotujcie się na ten moment zawczasu. Jeśli zostaliście przyłapani z kimś, to po przyjeździe na posterunek powinniście mieć kilka chwil na uzgodnienie wersji z waszymi towarzyszami. Nie róbcie tego potajemnie, tylko w oficjalnie, głośno, o prostu podzielcie się swoją zmyśloną wersją z resztą ekipy. Najlepiej, jakby wasza historyjka opierała się w pewnym stopniu na rzeczywistości, dzięki czemu wszyscy będziecie w stanie opowiedzieć ją w miarę zgodnie. Oczywiście wyjąwszy kluczowe informacje – pamiętajcie, najważniejsze w tym wszystkim, by nie przyznać się do kupna. Ktoś wam to dał, ot spytał, czy macie bletki i tak dobrze się rozmawiało, że zostawił wam odrobinę na później. Albo coś podobnego. Dopóki jest mowa o tym, że trawkę otrzymaliście od kogoś za darmo – ma miejsce zupełnie inna rozmowa i inna klasyfikacja czynu.
6. Zapamiętać dobrze tę lekcję
Ostatecznie – to naprawdę nic aż tak strasznego. Czasem dobre spojrzeć prosto w paszczę smoka, żeby przekona się, że nie zieje aż tak złowieszczym ogniem. Ale już lepiej uważajcie, co?