Czy trawka może być lekiem na alkoholizm, a raczej sposobem walki  tą ciężką chorobą? Wiele na to wskazuje. Udokumentowano liczne przypadki, kiedy pomogła wyjść ludziom z procentowego nałogu.

Wbrew pozorom, w porównaniu do innych narodów, stosunkowo niewielki odsetek Polaków stanowią rasowi alkoholicy. Szacuje się, że 600-700 tys. osób (około 2 % społeczeństwa) jest psychicznie i – co przede wszystkim – fizycznie uzależnionych od alkoholu. Jednak wskaźnik nadużywających wyskokowych trunków jest już bez porównania większy i sięga aż 12 % całej polskiej populacji. Wśród tej grupy znajdziemy cały przekrój społeczny, bo problem nie dotyka tylko klasycznych, upijających się denaturatem meneli. Wielu z amatorów procentów prawdopodobnie nigdy się nie uzależni. Ale sporej części społeczeństwa grozi, jeśli nawet nie przewlekła choroba, to znaczne pogorszenie stanu zdrowia – właśnie z powodu zbyt częstego przekraczania limitu tolerancji ciała na etanol, który wszakże jest trucizną. Trucizną, na którą organizm cały czas się uodparnia, zwiększając limit tolerancji. Jednak wraz z podniesieniem limitu, zwiększa się także… zapotrzebowanie organizmu na substancję, którą ten właśnie przestał zwalczać. Tak rodzi się silne uzależnienie fizyczne.

Na alkoholizm nie ma leku jako takiego. Jednym z drastycznych sposobów walki z tą chorobą jest tzw. wszywka lub podobne środki, mające odstraszać od wypicia przede wszystkim konsekwencjami. Za każdym razem, gdy alkoholik z wszytym esperalem zdecyduje się wypić naraża się na ból i niebezpieczeństwo. Jednak to wątpliwy moralnie sposób (lekarz zalecający tego typu rozwiązania tak naprawdę pogarsza sytuację pacjenta). Dlatego właściwie jedyną drogą na pokonanie tej ciężkiej dolegliwości jest trening moralny, psychiczne nastawienie, słowem: terapia, która wiążę się z ciężką pracą i codziennymi egzaminami silnej woli. Można ją jednak wspierać farmakologicznie, poprzez leki, które łagodzą skutki odstawienia. Bezsenność, depresja, nudności, czy wręcz fizyczny ból niejednokrotnie zmuszają chorego do napicia się – bynajmniej nie w celach rozrywkowych, ale już dla normalnego funkcjonowania. Wszystkie te objawy są zwykle powodem przepisywania… medycznej marihuany.

Zastępowanie jednej substancji inną nie jest wcale tak odrealnionym pomysłem, zdarza się wszakże dość często – wystarczy wspomnieć chociażby leczenie narkomanii metadonem, czy uzależnienia od nikotyny… nikotyną. Rozwiązanie wydaje się jeszcze bardziej zasadne kiedy zestawimy skutki uboczne marihuany z alkoholem, albo z innymi środkami używanymi do wspomagania terapii AA, jak chociażby psychotropami na benzodiazepinie. Trawka, choć z pewnością nieobojętna – jest bez wątpienia mniej szkodliwa niż pozostałe. Zresztą, sami najlepiej wiecie, że abstynencja od niej nie grozi ani żadnymi drgawkami, ani bólem, a zatrucie się nią jest właściwie niemożliwe, zaś ryzyko uzależnienia szacuje się na zaledwie 9 % okazjonalnych palaczy, czyli 2 razy mniej niż w przypadku zażywających alkohol. Co ważne, w przypadku

Pierwszy przypadek wyleczenia alkoholizmu przy pomocy marihuany w Stanach Zjednoczonych, został zanotowany w latach 70., czyli jeszcze przed zmianą świadomości w związku z leczniczymi mocami marihuany. Palenie marihuany oraz użycie disulfiramu, pomogło wówczas wyrwać się 49-letniej kobiecie z sideł nałogu. Zauważalny efekt można było zaobserwować już po kilku miesiącach terapii, kiedy znacznie poprawił się jej stan psychiczny. Po zaledwie dwóch latach stan jej zdrowia powrócił do tego sprzed choroby.

Lekarz odpowiedzialny za tę kurację nie poprzestał na jednej wyleczonej pacjentce. Do 2001 r. zanotował 104 takie przypadki. Dr Tod Mikuriya uważał, że marihuana, zastępując alkohol nie tylko nie pogarsza stanu zdrowia pacjenta, ale wręcz przeciwnie.

Oczywiście, bez odpowiedniego nastawienia marihuana może stać się po prostu kolejną używką destabilizującą życie. Jednak warto zwrócić uwagę na jej działanie w sferze walki z alkoholizmem. Może się okazać zbawienne.

Ale wiecie co nas wkurza? Tym razem wcale nie delegalizacja trawki, ta wnerwia nas na każdym kroku, można rzec, że się rozkłada równomiernie w czasie, prawie przywykliśmy. Najbardziej wkurzające w tym jest to, że żadna trawka do leczenia alkoholizmu nie byłaby potrzebna, gdybyśmy żyli w normalnym świecie. Wszak istnieje preparat, którego jednorazowe zażycie pomaga zwalczyć nawet najsilniejsze uzależnienia (nawet od heroiny) raz na zawsze. Skuteczność 90 %! Chodzi oczywiście o ibogainę, o której pewnie nie słyszeliście i której nie macie najmniejszych szans zażyć, ponieważ – mimo braku efektów ubocznych – jest to substancja nielegalna. I wszystko w temacie tego, jak obowiązującemu systemowi zależy na zdrowiu obywateli.