Cudowne krzaczki cannabisu na naszych ziemiach są obecne od niepamiętnych czasów. Ciekawych informacji na temat roli, jaką one odgrywały w naszej agrokulturze, dostarcza nam dokument… znaleziony w Watykanie.

To, że konopie stanowiły koło zamachowe polskiej gospoddarki, widać chociażby na przykładzie Łodzi, która swego czasu była jednym z najbardziej uprzemysłowionych miast i jedną z dwóch włókienniczych stolic Europy. Oczywiście, owe włókna pochodzące przede wszystkim z lnu i konopi, brały się z przetwórstwa, jakiemu poddawano te rośliny na terenie ówczesnego zaboru rosyjskiego.

Ale rozkwit Łodzi to dopiero XIX w. Czy mamy jakieś ślady po wcześniejszej obecności konopi w naszej agrokulturze? Jak najbardziej.

Ciekawych informacji na temat gospodarki koronnej dostarcza nam sprawozdanie nuncjusza apostolskiego, Juliusza Ruggieriego.

„Polska prowadzi handel nie tylko z sąsiadami, lecz i z odleglejszymi krajami […]. Cały prawie handel skupiony jest w Gdańsku, porcie nad Morzem Bałtyckim, należącym do króla polskiego. W sierpniu odbywa się tu wielki jarmark św. Dominika […] i wtedy do portu zawija przeszło 400 okrętów naładowanych winem francuskim i hiszpańskim, jedwabiem, oliwą, cytrynami, konfiturami hiszpańskimi, korzeniami portugalskimi, cyną i suknem angielskim. Zastają w Gdańsku magazyny pełne pszenicy, żyta i innego zboża, lnu, konopi, wosku, miodu, potażu, drzewa do budowy, solonej wołowiny […], którymi kupcy rozładowane swoje okręty na powrót ładują.”

Tak o handlowej polityce Jagiellonów pisał Ruggieri w swoim “Sprawozdaniu ze stanu Królestwa Polskiego złożonego świętemu Piusowi V Papieżowi na dworze Zygmunta Augusta za swoim powrotem z Polski r. p. 1568”. Dla rzymskiego urzędnika, spośród wszystkich towarów w spisie, najważniejsze było oczywiście zboże, ale już na czwartym miejscu w swoim spisie wymienia on konopie. Jak wspomina nuncjusz, plony spławiano Wisłą, po czym składowano je w gdańskich spichlerzach. Najstarszym i najsłynniejszym z nich był Spichlerz Oliwski, w 1677 r. przechrzczony na Klasztorny, dla podkreślenia związków zakonem Cystersów… Oliwskich. Zakonnicy władali zresztą nie tylko samym spichlerzem, ale całą Oliwą. Przekazy na temat etymologii nazwy nadmorskiej wioski, a od 1926 r. dzielnicy Gdańska są niejednomyślne. Nietrudno jednak sobie wyobrazić, wyciekającą z tratw oliwę konopną, unoszącą się następnie przez całe tygodnie na wodzie. I zarazem nie sposób nie łączyć działalności działalności tamtejszych Cystersów, z przydomkiem, który otrzymali.

Ciekawe, ile osób w gdańskiej Oliwie, już za naszych, wspaniałych czasów, zostało zawiniętych za odrobinę suszu roślinnego, pochodzącego z takich samych konopi, jak te, które tak znacząco wpłynęły na rozwój miasta, że ukoronowano ich nazwą całą dzielnicę…