Ciekawe wieści dochodzą do nas ze świata sportu. Wygląda na to, że kończy się antydopingowy ban dla wyczynowców zażywających preparaty zawierających CBD.

Na razie nie chodzi o marihuanę i jej psychoaktywny składnik, czyli tetrahydrokannabinol, a o inny kannabinoid, dokładnie o CBD (kannabidiol), czyli ten uznawany powszechnie za medyczny.

Oto co napisał na ten temat portal mma.pl:

Dobra wiadomość dla zawodników, którzy lubią stosować CBD. Otóż, wg najnowszych informacji przekazanych przez WADA (World Anti-Doping Agency – przyp. Red. 420Polska), Kannabidol (CBD) zniknie z listy substancji zakazanych w 2018 roku. Kannabidiol (CBD) jest drugim najbardziej obfitym kannabinoidem występującym w roślinach konopi. W przeciwieństwie do swojego izomeru, tetrahydrokannabinolu (THC), nie ma działania psychoaktywnego (nie ma działania odurzającego, zatem wyizolowane może być stosowane przez każdego!) i może pomagać w łagodzeniu bólu i różnego rodzaju stanów zapalnych. O CBD było głośno, kiedy na konferencji prasowej po UFC 202, substancję palił Nate Diaz (19-11). O Amerykaninie z elektrycznym papierosem mówił wówczas cały świat sportów walki i podniósł on dyskusję o zakazie stosowania tej substancji przez zawodników.

Jak widać, pomału kruszeje mur niechęci, jaki towarzyszy podejściu tzw. normalsów do kwestii konopi, co znajduje swoje urzeczywistnienie także w sporcie. Czy doczekamy zniesienia zakazu odurzania się przez sportowców THC? Trudno wyrokować, ale nie wróżymy tutaj szybkiej zmiany. Czy nam się to podoba, czy nie – marihuana jest środkiem, który może wpływać na dyspozycję zawodnika. Wprawdzie w każdej dyscyplinie wygląda to zgoła inaczej, w większości zażywanie trawki wcale nie pomaga w osiąganiu sportowych celów, ale są przecież takie, gdzie może okazać się niekwestionowanym wsparciem. Ale na to nic nie poradzimy, wszak nie od dziś wiadomo, że wyczynowe uprawianie sportu wiąże się z wyrzeczeniami.


(źródło: mma.pl)