Kanadyjczycy, jak wynika z informacji podanych przez CBC, już w przyszłym roku będą mogli nie tylko palić jointy zupełnie legalnie, ale także hodować małe ilości krzaczków. 

Baner Reklamowy

Niedawno, przy okazji opisywania największej na świecie plantacji medycznej marihuany, wspominaliśmy, że legalizacja rekreacyjnej trawki w Kanadzie, to tylko kwestia czasu. Wiemy już o jakim czasie mowa. Wg informacji podanej przez publiczną telewizję, CBC, już w pierwszej połowie 2018 możemy spodziewać się zmian w prawie, znoszących zakaz palenia zioła.

Tym samym, zakończy się blisko 100 letni okres prohibicji konopnej, w kraju którego symbolem stał się wprawdzie liść, ale klonowy. Jeśli chodzi o czas, w którym posiadanie i spożywanie marihuany objęto w Kanadzie zakazem, to był on jeden z najdłuższych spośród wszystkich krajów świata. Myliłby się ten, który łączyłby to z jakimś szczególnie restrykcyjnym podejściem do cannabisu. Już w 1969 r. została powołana rządowa komisja ds. pozamedycznego stosowania narkotyków, której prace dały sensowne, jak na tamte czasy efekty (jej członkowie zasugerowali nawet, by usunąć marihuanę z listy zakazanych substancji, co się spełnia, ale… po 50 latach). Inspiratorem dla powołania jej był Pierre Trudeau, czyli… ojciec dzisiejszego premiera Kanady, Justina. A zatem, wbrew pozorom i latom niesprzyjających regulacji prawnych, przywódca kanadyjski realizuje politykę, której kierunku zostały wytyczone dawno temu, co wiąże się, oczywiście, ze znacznym wychyleniem w stronę liberalnych wartości, jakie obserwujemy ostatnimi czasy zza oceanu.

Legalizacja, która ma nastąpić jeszcze przed narodowym świętem, Canada Day (1. lipca), nie oznacza jednak totalnego uwolnienia konopi. Uprawa ich ma przebiegać pod ścisłą kontrolą rządu, podobnie zresztą jak sprzedaż, co pozwoli ograniczyć dostęp do trawki osobom nieletnim. Spekuluje się, że zostaną utworzone nowe, specjalne sklepy do sprzedaży zielska, zaś jego cena najprawdopodobniej uzależniona będzie od zawartości THC. Każdy Kanadyjczyk będzie miał jednak prawo do hodowania do pięciu metrowych krzaczków.

Wszelkie odstępstwa od normy będą zwalczane, ale niekoniecznie karą. Wg nowego prawa, ale i trendów, które panują teraz w Kanadzie, większy nacisk zostanie położony na prewencję. Zaś zyski ze sprzedaży marihuany mają zasilić budżet edukacyjny.

Brzmi całkiem sensownie, trzeba przyznać. Jak wiadomo, z Kanadą znajdujemy się dzisiaj na dwóch przeciwległych biegunach, jeśli chodzi o sprawy politycznej i w tym przypadku, niestety, pozytywne wieści płynące do nas zza oceanu mają raczej zerowe przełożenie na to, co się dzieje w naszym pięknym kraju.